wtorek, 29 lipca 2014

Modelki - między zdjęciem a obrazem

Jak już pisałem wcześniej na przełomie lat 80'/90' ub.w. (prawdopodobnie w 1988 r.) dostałem do przetestowania jeden z pierwszych aparatów cyfrowych. Było to skrzyżowanie matrycy Kodaka z korpusem lustrzanki Nikona. Waga i wymiary aparatu zniechęcały, bo było to ok. 3 kg wielkości tostera.

To zdjęcie powyżej było jednym z ostatnich jakie wykonałem na zwykłym filmie. Zaczęła się era cyfrowa, która z uwagi na skomplikowaną obsługę i kapryśne wyniki dość szybko mnie zniechęciła.    







Dopiero zupełnie niedawno odkryłem, że nawet te gorsze zdjęcia, które kiedyś nigdy nie ujrzały światła dziennego, po obróbce cyfrowej zyskiwały "drugie życie", pozwalając się przenieść w urocze lata 80/90 ub.w. do upojnej ciemni fotograficznej, zalanej - w zależności od obrabianego materiału światłoczułego - czerwonym, zielonym, albo oliwkowym światłem.















Dotychczasowe zdjęcia czarno-białe zabarwiałem tak, aby nie zmieniać podstawowego czarno-białego obrazu. To jednak zaczynało mnie nudzić, i pod koniec ub.w. zdjęcia zaczynały przybierać formę obrazów. Tak powstały dalsze zdjęcia/obrazy zaprezentowane obok i poniżej.










.






sobota, 19 lipca 2014

Barwienie zdjęć cz. 2







W poprzednim poście założyłem błędnie, że barwienie zdjęć będzie tylko takim sobie drobnym epizodem dla ukazania istniejących w tym zakresie technik. Czy jednak można przejść obojętnie obok tego, że po kilkudziesięciu latach ze starych czarno-białych fotografii udaje się wyciągnąć ducha ówczesnych czasów? Zdjęcie "839 a2", i jego czarno-biała wersja niżej to znany już z poprzedniego postu gruziński ogród/restauracja.











Poniżej gruziński hotel w Tbilisi położony nad rzeką Kurą, i urocze Gruzinki, członkinie gruzińskiego zespołu pieśni i tańca, mieszkające obok mojego pokoju.




To dla porównania to samo zdjęcie czarno-białe. Obie fotki robione prawdopodobnie w latach 1976-1978 (data trudna do ustalenia, bo w Gruzji bywałem wielokrotnie).









W 1981 r. podczas służbowej delegacji udało mi się zwiedzić Wielki Kanion Kolorado (bliżej o wrażeniach pisałem na blogu "bez komentarza"). Jak wyglądał on w kolorach przedstawia to zdjęcie poniżej.

http://www.fostertravel.pl/zdjecia/miejsca/wielki-kanion-kolorado/wielki-kanion-kolorado-w-usa-237858.jpg

Niestety zapomniałem zabrać ze sobą zapasowe filmy barwne, oraz specjalną nakrętkę umożliwiającą mocowanie aparatu do statywu, i na miejscu robiłem tylko zdjęcia czarno-białe. Powstało kilkanaście zdjęć z których kilka jest prawie nie do rozpoznania. Sam wielokrotnie obracałem je, aby przypomnieć sobie, co to było, gdzie była góra, a gdzie dół. Dopiero wprowadzenie kolorów wyjaśnia wszystko.



W rzeczywistości kolory w Wielkim Kanionie, o ile jest bezchmurna pogoda, a taka tam zawsze bywa, są jeszcze bardziej jaskrawe. Rzeka widziana z góry ma piękną błękitną barwę nieba. Dopiero widziana z dołu zadziwia swoją przejrzystością.
Nie zdarzyło mi się, aby to czarno-białe zdjęcie obok oglądający trzymali we właściwej pozycji, najczęściej trzymano je do "góry nogami". Nie pomagała nawet sylwetka postaci (na dole po prawej stronie) jaką specjalnie sfotografowałem dla oddania właściwej persopektywy. Na zdjęciu pokolorowanym już widać gdzie są :nogi".



















Jeszcze większe problemy z orientacją w krajobrazie sprawiało to zdjęcie na którym uchwyciłem rzekę atakującą wystające głazy.












W paryskim Lasku Bulońskim można było znaleźć wszystko, i wszystkich, nikogo nie dziwiło, gdy obok spacerującego księdza, szła prostytutka. Ja na wycieczce w 1978 r. znalazłem piękne uroczysko, jednak wtedy żal mi było kolorowego filmu, i tak powstało zdjęcie czarno-białe, a obok niego pokolorowane.






To czarno-białe zdjęcie, wykonane na specjalnym papierze, i poddane wyrafinowanej obróbce także potrafiło oddać nastrój, ale tylko tym, którzy widzieli to miejsce w naturze. Pokolorowanie znacząco zwiększa walory ekspozycyjne.









Kolorowanie zdjęć nigdy mnie nie pociągało, bo uważałem, że jest to sztuczny zabieg. Teraz jednak zastanawiam się, czy miałem rację? Przecież pokolorowanie filmów z "Powstania Warszawskiego" też znacząco podniosło jakość filmu i wzbogaciło go o różne formy poznawcze. Być może więc jeszcze powstanie kilka "kolorowanek".
.