wtorek, 28 lipca 2015

Oko Opatrzności - pożegnanie z chmurami












O chmurach miało już nie być postów, ale jak przestać skoro za oknem aura płata takie figle? W środku lata na niebie pojawiły się dość dziwne chmury z których po chwili spadł grad.
















Następnego dnia poranek był niezwykle krwawy






















Poranki zdarzają się różne, ten wyglądał dość niepokojąco.











.
Kolejne dwa dni (zdjęcie górne i dolne) przyniosły jednak odprężenie















Chmury także bywają różne. Te powstały w wyniku dwóch ogromnych pożarów jakie nawiedziły ostatnio Łódź. To jest widok pożaru w Pabianicach, odległość ok. 30 km.

































To pożar sprzed kilkunastu godzin. Kilkadziesiąt metrów za widocznym wieżowcem płonie zakład przetwórstwa tworzyw sztucznych. Dym rozciągnął się nad miastem na długości ponad 20 km.











A to inne ujęcie tego samego pożaru.



















Ofiar nie było. Nad wszystkim czuwało "Oko Opatrzności". Zdjęcie, robione komórką, jest niewyraźne, zamglone i lekko poruszone, nie było jednak czasu na wyciągnięcie aparatu, za oknem padał gęsty deszcz, a oko opatrzności ukazało się tylko na kilkadziesiąt sekund.
.



niedziela, 12 lipca 2015

Studnia, pnąca róża, i inne ...

Jak już wspominałem wcześniej ojciec zajmując się analizą wytrzymałościową materiałów technologicznych, jednocześnie wykonywał szereg fotografii zawodowych i amatorskich. Po ponad 50 latach, porządkując rodzinne archiwa znalazłem olbrzymią ilość (kilka tysięcy klatek) materiałów negatywowych, t.j. zdjęć rodzinnych, które ze względu na niską jakość techniczną nigdy nie zostały wywołane. To opisałem we wcześniejszym poście:
http://foto-anzai.blogspot.com/2015/06/z-fotografia-przez-wieki-wspomnienia-i.html#comment-form








Zdjęcia, które odtworzyłem drogą cyfrową okazały się nie tylko wspaniałą pamiątką rodzinną, ale i bogatym materiałem faktograficznym. Teraz chciałbym przedstawić kilka wątków, które najbardziej wbiły się w pamięć mnie i mojej rodzinie. Studnia (to jest zdjęcie "1204 a1" z wcześniejszego postu, pokolorowane).
To było miejsce wokół którego skupiało się życie rodzinne. Tutaj, do czasu podłączenia wodociągu, zbiegały się drogi wszystkich domowników, dwunożnych, czworonożnych, posiadających skrzydła, legalnych mieszkańców, i tych wpadających tylko na łyk wody. W upalne dni skrzypiący kołowrotek studni przyciągał wszystkich spragnionych.











A tak wyglądała studnia (jesień 1950 r.) "1203 a1" widziana od strony wschodniej. Jak widać bajeczny ogród to na razie typowa działka 18x36 m. Widać na niej głównie posadzone drzewa, w zależności od rodzaju rosnące w odległości 3-4 m od siebie. Ogółem było to kilkadziesiąt krzewów i drzew różnego rodzaju. Za kilka lat wyrośnie tu dżungla w której trzeba będzie wyrąbywać siekierą przejście do domu.









Na zdjęciu "1281 a2" (połowa 1951 r.) z "odnowy biologicznej" korzysta mój starszy kuzyn. Ja jeszcze prowadzę życie na leżąco i w pieluchach. Na zdjęciu widać prostą, jeszcze nie zarośniętą, drogę łączącą wejście do ogrodu z wejściem do domu. Za 2-3 lata nad tą wykamienowaną dróżką zawiśnie piękna pnąca róża. Róża, w zamiarze mająca zasłonić okolice domu przed ciekawskimi, okaże się pięknym pnączem, które ze względu na swoje przyczepne kolce, i szybki rozrost, będzie musiało być corocznie mocno przycinane. Po lewej stronie kilkuletnia grusza, na którą później uda się przerzucić pnącą różę, posadzoną z lewej strony.



















Tutaj, na zdjęciu "1280 a1" pozwoliłem sobie na zafałszowanie obrazu. Zdjęcie wykonane zostało prawdopodobnie na przełomie czerwca/lipca 1951 r., a więc winogrono wiszące na płocie miało jeszcze kolor żywo zielony. Żółto czerwone barwy jakie naniosłem, osiągnie dopiero za kilka miesięcy. Na razie jednak nie natrafiłem na zdjęcie z późniejszego okresu, a ponieważ pamiętam zarówno dach z pnącej róży jak i grube firany winogrona wiszącego na płotach, więc postanowiłem to wrzucić na jeden obraz. Pnąca róża rosła w połowie odległości między płotem a domem. Winogrona po kilkunastu latach zawisły na wszystkich płotach i jednym drzewie (o czym później).








Skoro jest post o studni i o życiu toczącym sie wokół niej, to nie powinno chyba zabraknąć i tego zdjęcia "1288 a1". Wprawdzie studni widać tylko kawałek, ale za to ujawniła się cała historia związana (dosłownie) ze mną. Byłem młodszy od siostry o rok i dwa miesiące, ale to ja wymyślałem zabawy i podobno tym wózkiem wyjechałem na ulicę. Jak widać mama znalazła sposób, gdy musiała na chwilę wejść do domu. Przywiązanie wózka do ciężkiego stołka załatwiało sprawę na kilka miesięcy, bo wiadomo, że paluszki malucha sprytne są ...
















Wokół studni (zdjęcie "1158 b2") ojciec najczęściej wykonywał wszelkie naprawy stolarskie. To musiał być maj 1952 r., bo widać, że rozkwitły bzy. Bzów mieliśmy dużo, prawie wszystkie poczwórne, fioletowe i białe. Pachniały zabójczo. Niestety rodzice mieli dużo koleżanek, i kolegów,  którzy wiedzieli kiedy nas odwiedzać ...







Poza miejscem przy studni ten niewielki placyk przed domem (zdjęcie 1161 a3) był jedynym miejscem gdzie można było rozstawić mały stół kilka leżaków i hamak. Tutaj, w rodzinnym gronie, jadało się obiady kolacje, desery, grało w karty, i spędzało ciepłe letnie wieczory. Obok mnie urocza, starsza ode mnie o 4 lata, kuzynka. Oczywiście w "głębi ogrodu" studnia, której specjalnie nie pokolorowałem.














To zdjęcie "1287 a1" trafiło do postu, nie tylko dlatego, że widać na nim poza studnią także kamienny garnek służący do kiszenia ogórków. Wokół studni rosły gęste mimozy i jeden krzaczek z kwiatami. W te mimozy najczęściej bezpowrotnie i w popłochu uciekały nasze psy, gdy zwietrzyły, że na końcu będą kąpane. Mieliśmy jednak jednego psa, który uwielbiał wodę i wskakiwał nawet do każdej kałuży spotkanej po drodze.





















Ze zdjęciem "1230 a1" miałem najwięcej kłopotów z odtworzeniem. Cyfrowe programy nie dawały rady, bo zdjęcie miało wszystkie możliwe wady, było: niedoświetlone, nieostre, lekko poruszone, kiepsko skadrowane, i do tego źle wywołane (klisza). Gdy jednak zobaczyłem co jest na zdjęciu to skupiłem wyobraźnię i udało się odtworzyć jedyne zdjęcie ukazujące jak pnąca róża w ciągu 3-4 lat opanowała przestrzeń kilkudziesięciu m. kwadratowych. Przerzucona przez drogę do domu rozrosła się na gruszy i niżej rosnącym bzie. Widać wyraźnie, że droga do domu została prawie zarośnięta. Obok studni rury kanalizacyjne, które zostaną wkopane do ziemi i studnia przestanie służyć w dotychczasowej formie. Woda odtąd "będzie leciała ze ściany".













"1229 a1" To jedyne zdjęcie, które zostało zrobione na zamówienie, i wywołane trafiło do rodziny. To lato 1952 r. Babcia - ta elegancko ubrana dama w woalce i długich rękawiczkach (środek lata!) - na uroczystości w Urzędzie Miasta Warszawy została uhonorowana wysokim odznaczeniem państwowym za działalność społeczną.  Za plecami siedzących przekwitłe piwonie, a za nimi dumnie wyrastające na ponad metr mieczyki. Na pierwszym planie oczko w głowie całej rodziny ... to brzoskwinia, która jednak nie miała szans w walce z trzema psami ciągle ją podlewającymi. Uschła, ustępując miejsca przyszłej piaskownicy.
















Jak już opisywałem wcześniej do Linhofa Techniki, cudownego aparatu mojego ojca, można było załadować każdy rodzaj filmu, a także materiały światłoczułe wykonane we własnym zakresie. Gdy jednak nadarzała się okazja, a nie było nic innego pod ręką, ojciec ładował do kasety filmy małoobrazkowe. Tak powstało to zdjęcie "1284 a1". Jak widać obraz utrwalił się także na perforowanej części filmu. Pokolorowałem tylko miejsca zajmowane przez pnącą różę, tak najczęściej wyglądała ta część drogi prowadzącej do domu. Jak widać studnia "robiła" też za suszarkę. Z tyłu widać jeszcze płot i furtkę, ale za kilka lat płot okryje się gęstym dzikim winogronem.  
 











To kolejne zdjęcie "1285 a1" ze znanego z wcześniejszego postu cyklu zdjęć pn. "Mam zegarek!" Przełom maja/czerwca 1959 r., na komunię poza zegarkiem, dostałem od stryja legionisty prawdziwą, lekko zminiaturyzowaną szablę (którą ojciec powiesił na honorowym miejscu na ścianie w domu), oraz taką samą czapkę legionisty. Były to akcesoria małych dzieci, których oboje rodzice służyli pod komendą Piłsudskiego. Zdjęcie trafiło tutaj, bo ... oczywiście z tyłu tytułowa studnia.
















Zastanawiam się dlaczego tyle wspomnień wywołało jedno jedyne zdjęcie samotnej studni "1204 a1". No cóż, wszystkie osoby znam i znałem ze zdjęć, i z natury, ale to jedno powoduje, że w pamięci "przewija się film" obejmujący całą dotychczasową przeszłość związaną z tym miejscem. Oczyma wyobraźni widzę wszystkich domowników, a także dalszą rodzinę, i gości, którzy bywali w tym miejscu. Niestety przyszły takie czasy, i taki dzień, że wszystkie drzewa musieliśmy wyciąć, i przeprowadzić się w inne miejsce. Na miejscu bajecznego ogrodu powstało betonowe blokowisko.
.

środa, 1 lipca 2015

Modelki w środowisku

Na jednym z egzaminów kwalifikacyjnych jakie odbyły się w lutym tego roku, grafikom komputerowym zadano prosty temat: Na podstawie własnego portfolio utworzyć obraz składający się z min. 3 elementów innych obrazów (w tym jeden nadający się do t.zw. "blue screen"). Czas - 40 minut. Wyszło to co powyżej. Niestety zabrakło czasu na wygładzenie konturów (prawa pierś i biodro), a komisja w takim stanie pracy nie zaliczyła.


Kolejne zadanie to: W ciągu 30 min. z dowolnego zdjęcia wyciąć podświetlany obraz. Przeznaczenie - gry komputerowe.


Podobnie potoczyło się z drugą pracą (obraz wyżej "1136 f1"). Tutaj chodziło o przekształcenie obrazu/zdjęcia na obraz nadający się do drukowania w 3D (symulacja obrazu olejnego). Czas - 30 minut. Ćwiczenia też nie zaliczyłem, ale jako jednemu z kilku (na ponad 60 osób) zdających, mój obraz wydrukował się bezbłędnie.











W ostatnich dwóch zadaniach ("1136 n1", i zdjęcie obok) decydowała kolorystyka, która powinna być odstraszająca. Czas wykonania 2x15 minut. Przeznaczenie - komiksy SF. Tutaj poległem na niezrozumieniu tematu.












Z egzaminu wyszedłem rozczarowany, głównie dlatego, że zabrakło czasu do dokładnego wykończenia grafiki. Po za tym na sali byłem jednym z najstarszych (wice lider) grafików. Tym bardziej mile zaskoczył mnie telefon na początku czerwca zapraszający na rozmowę kwalifikacyjną. Okazało się, że egzaminu nie zdałem (tego akurat się spodziewałem), ale firma chętnie by mnie zatrudniła na stanowisku HR, bo dokładnie prześledziła moje CV. No i tak zakończyła się moja kariera grafika komputerowego. Ale co tam, ważne, że wydrukowany obraz "1136 f7" sprzedał się za całe 46 zł., z czego ok. 30 zł. trafi do mojej kieszeni. Na pocieszenie przypominam sobie jak w 1993 r. wygrałem konkurs na szefa kadr (wtedy jeszcze nie było HR-owców) w elitarnej łódzkiej firmie. Jednak już po kilku tygodniach dyrektor stwierdził, że kadrowców może mieć na pęczki, ale woli elektronika, który jest informatykiem. No i jak tu budować karierę zawodową?
.