poniedziałek, 16 grudnia 2013

Najpiękniejsze zdjęcie wszechczasów




Listy gończe za nim rozesłano na cały świat już w 1964 r. 

I chociaż nikt go nie widział, to sporządzony portret psychologiczny oddawał jego podstawowe cechy zachowawcze. Wiedziano nie tylko jak się zachowuje, ale i po co to robi. Po czasie przekonano się, że dzięki temu co robi w ogóle istnieje nasz znany świat, a nawet cały Wszechświat. 


Poszukiwania jednak nie ustały, a nawet wzmogły się. Do jego wykrycia przez 20 lat budowano największe na ziemi (dostrzegalne nawet z Kosmosu), najdroższe, i najbardziej rozbudowane technologicznie narzędzie pomiarowe, o średnicy kilkudziesięciu kilometrów. 






Zaangażowano tysiące naukowców ze wszystkich wiodących krajów świata. Pętla na szyi zbiega zaciskała się. I wreszcie kilkanaście miesięcy temu natrafiono na pierwszy namacalny ślad. Gdy rozległo się gromkie: "Wychodź, jesteś otoczony!" zapadła cisza. Wreszcie Bozon Higgsa wyszedł, poddał się, i dopiero teraz wiemy jak mało wiemy ...   


Wykorzystano:
-------------------
http://szkolnictwo.pl/rysunkihasla/61/14261_3.png
http://www.nibyblog.pl/zaskakujace-urzadzenia-i-systemy-ktore-dzialaja-pod-kontrola-linuxa-5463.html
http://shinyhopes.blogspot.com/2010_11_01_archive.html
.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Grafika komputerowa 30 lat temu

Przeglądając urocze zdjęcia na blogu Akwamaryny:
http://my-time-akwamaryna.blogspot.com/
zauważyłem jedno zdjęcie, które przypomniało mi okres, kiedy stawiałem pierwsze kroki w obróbce grafiki komputerowej. W połowie lat 80' ub. w. nie było jeszcze systemów operacyjnych, programów graficznych, i nie było nawet dysków w komputerach, które najczęściej dane zapisywały na zwykłych kasetach magnetofonowych. Gdy więc jedna z zaprzyjaźnionych podziemnych drukarni "Solidarności" poprosiła o pomoc w obsłudze komputera, nie było wyjścia. Tak zacząłem pracę, jako informatyk, potem grafik, a w końcu redaktor odpowiedzialny za całokształt edycji.


Przydzielony mi komputer Amstrad CPC 664 był ostatnim krzykiem techniki jak na tamte czasy. Pozwalał na edycję znaków polskich, które jednak trzeba było sobie samemu zaprogramować i za każdym razem wprowadzać do pamięci komputera. Rewelacyjna grafika o rozdzielczości 200 x 640 px (0,128 Mpx!) z możliwością zastosowania 16 kolorów pozwalała na tworzenie niezwykłych obrazów graficznych. Jednym z pierwszych obrazów, był właśnie posąg Chrystusa. Drukarka jednak drukowała wyłącznie w jednym kolorze, a więc przypadło mi takie "podrasowanie" obrazu, aby wierni nie mieli wątpliwości o co chodzi. I nie mieli.


Jak to zrobiłem przedstawię poniżej, korzystając z bardzo podobnego zdjęcia Akwamaryny "943 a15".



Pierwszym etapem było ponowne skadrowanie obrazu, tutaj wystarczyło obraz lekko pochylić w prawo.



Potem lekkie przyciemnienie obrazu, wprowadzenie refleksów świetlnych, i ostateczna korekta, czyli usunięcie napisów na murach.



Na dzisiejszym komputerze zajęło to kilka minut, na Amstradzie z 1985 r. pracowałem kilka dni.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Kwiaty

Jednym z najbardziej wdzięcznych tematów do fotografowania są kwiaty. Oto co udało mi się wyhodować w domu, i co zarejestrowałem aparatem fotograficznym:

Storczyk, wbrew pozorom jest dość trudną rośliną do hodowli w domu. Rozmnażany za pomocą podziału zachowuje swoje podstawowe cechy. Cuda dzieją się dopiero wtedy, gdy próbujemy krzyżówek poprzez zapylanie. Oto jeden z takich cudów.



Zwykłe storczyki zadziwiają swoim kształtem i barwą. Występują w różnych kolorach, te najbardziej znane prezentuję poniżej.




Niektóre storczyki się pocą.



Inne rosną w dowolnych kierunkach. Wprawdzie można to korygować i dostosowywać do swoich potrzeb. Gdy to się nie uda, uciekamy do innych zabiegów.


 Ja zrobiłem to tak.


Wszystkie jednak są piękne, i bezwstydnie się przed nami obnażają.


sobota, 19 października 2013

Quo vadis - dokąd zmierza fotografika?

Jeszcze w latach 80. ub.w. - mimo, że już od od ponad 20 lat pojawiły się aparaty cyfrowe - polowanie na ciekawe zdjęcia było zajęciem niezwykle intratnym, poważanym, ale i wymagającym dużej wiedzy, zdolności, oraz  głównie ogromnego poświęcenia. Mistrzowie zdobywali najwyższe nagrody, często okupując to własnym zdrowiem, a nieraz i życiem. Oczywiście nie wszyscy fotografowali autentyczne sceny wojenne, bo nawet zwykłe polowanie aparatem na zjawiska przyrody wymagało nieraz wielotygodniowego czuwania z aparatem "gotowym do strzału".


Jak to się robi dzisiaj? Jedną z metod jest np. zdalne wykonywanie zdjęć. Aparat zainstalowany np. przed dziuplą jakiegoś rzadkiego ptaka, przy najmniejszym ruchu, wykonuje kilkaset zdjęć na sekundę. Taka sesja na ogół kończy się wykonaniem wielu milionów zdjęć, z których komputer (!) wybiera te najlepsze. Nie twierdzę, że wszystkie zdjęcia wykonywane są w ten sposób, ale efekty bywają nieraz zaskakująco piękne. Na blogach znajomych koleżanek (Malina, AlElla, Akwamaryna, i Bet) pojawiają się niebieskie drzewa, ale zdjęcia przedstawiającego "niebieską drogę" jeszcze nikt nie wykonał.



Piękne zdjęcia gór, ładniejsze nawet od poniższego robi AlElla. Tu jednak, prawdopodobnie przy użyciu filtra polaryzacyjnego, wykonano "zdjęcie pod światło", co w efekcie znacznie zróżnicowało skalę odcieni, dodając tajemniczości.



Mistrzynią w kolejnej kategorii zdjęć krajobrazów "grafitowych" (poniżej) jest także AlElla.



Do kategorii zdjęć krajobrazów i przyrody dołącza także Inkwizycja. Cudowne zdjęcie zamieszczone jest w nagłówku bloga.





Bajkowo kolorowe zdjęcia, balansujące na pograniczu sztuki i landrynkowości zmuszają do zastanowienia się dokąd zmierza sztuka fotografowania? W dzsiejszych czasach, gdy na świecie zarejstrowano ok. 0,8 miliarda urządzeń dających możliwość natychmiastowego wykonania poprawnego technicznie zdjęcia, a w ciągu doby na portal Google i tp. trafia ponad 12 miliardów zdjęć zmienia się także kategoria postrzegania i oceny.




Już od dawna wiadomo, że nawet najlepsi fotograficy, ze swoim sprzętem wartym nieraz setki tysięcy dolarów, nie mają żadnych szans na sprostanie masówce jaka pojawia się w wirtualnej sieci. Nie mają też szans reporterzy i dziennikarze. Wszystkich wyprzedza o kilka długości kilkaset milionów ludzi wyposażonych w zwykły telefon z opcja fotografowania. I niech tak będzie.


Prezentowane zdjęcia trafiły do mnie jako ikonki/avatary załączane do e-maili, nie jestem więc w stanie podać ani źródła, ani nazwiska autora (chociaż w kilku przypadkach domyślam się jto to zrobił), w kolejności podaję więc nazwy zdjęć jakie pojawiły się przy przesłanych mi zdjęciach. I tak w kolejności od góry:

1. 2013 - 1
2. 2048
3. 8677474573_b788449f14_z
4. b8ee49224fd3c35d989422f2131c277a
5. Bory_tucholskie_6287_CC-lg
6. BR8BGSKCQAMXYgk
7. railway-bridge-fukushima_70951_990x742


Autorom zdjęć (lub grafiki) gratuluję.
.

poniedziałek, 30 września 2013

Odkrywamy tajemnice

Na jednym z blogów znalazłem piękne zdjęcie tajemniczego lasu ("550 a1").



Gdy tak się przyglądałem nagle pojawiły się dwa psy (zdjęcie 550 a2). Ciekawość moja wzmogła się jeszcze bardziej.



Ale po chwili pojawił się także ich właściciel (zdjęcie 550 a3), i wszystko się wyjaśniło.



Proszę nie podejrzewać mnie o niecne myśli, i ciągłe próby poprawiania, albo psucia przepięknych zdjęć moich kolegów (tutaj chyba akurat koleżanki). To jest tylko wstęp do animowania obrazów w technologii "Flash". A, że przy okazji zmusza do przemyśleń ...
Wprawdzie mam zgodę autorki zdjęć na publikację, ale przyznaję się, że nie uprzedziłem w jakim celu chciałbym to zrobić. Dlatego z góry przepraszam, za ewentualne rozczarowanie, czy zaskoczenie.

wtorek, 17 września 2013

Światłocieniem od Freuda do Rorschacha

Jedną z ciekawszych metod psychoanalizy jest połączenie testu Rorschacha z rozwiniętymi metodami obrazowania mózgu. W olbrzymim uogólnieniu polega on na pokazywaniu badanym określonych plam lub obrazów i badaniu ich reakcji słownej w kontekście zdetektowanych, i zanalizowanych fal mózgowych. Postęp w rozwoju sprzętu do badania mózgu spowodował, że zarzucany już test Rorschacha umożliwił bardzo specyficzne badanie osobowości nawet bez udziału i świadomości badanych.


Okazało się bowiem, że wyniki są uzależnione nie tylko od wieku, rozwoju, i doświadczenia życiowego danego osobnikam ale i od jego różnorodnych cech osobowości, jak n.p. marzeń, predyspozycji, a nawet predestynacji. Do tak uzyskanych wyników podchodzi się jednak z olbrzymią ostrożnością, bo chociaż bardzo precyzyjnie wskazują one psychofizyczne możliwości rozwojowe danej jednostki, to nie uwzględniają różnych złożonych uwarunkowań i oddziaływań środowiskowych.  


W latach 1972-1973 r. zajmowałem się m.in. fotografowaniem aktów kobiecych. Prezentowane poniżej zdjęcia w oryginale były czarno-białe, jednak kilkanaście lat temu wykorzystałem je wykonując na ich podstawie kilka barwnych obrazów olejnych, a potem także kilka grafik komputerowych. Moda minęła, jednak pozostały pewne doświadczenia, dowodzące jaką siłę przekazu ma obraz "malowany światłem". Zdjęcie "645 a1" poniżej



na pierwszy rzut oka wydaje się być tylko zbiorem pewnych plam w których trudno dopatrzyć się jakichkolwiek szczegółów.


Dopiero na zdjęciu "643 a1" można się zorientować co jest cieniem, a co fragmentem ciała.



Zdjęcie "620 1a" już pozbawia nas złudzeń ukazując całe ciało modelki. Oczywiście wprawny malarz dostrzeże to wszystko czego nie ma na zdjęciu, i z tak pokazanego obrazu będzie mógł wykonać nawet "trójwymiarówkę".



No i wreszcie zdjęcie "619 a1" już bez żadnych osłonek



pokazuje jak, grając światłem, można przejść do innych form przekazu. Zanim więc zrobimy zdjęcie, przyjrzyjmy się wcześniej, czy słońce (albo inne źródło) będzie nam sprzyjać. A co wspólnego z tematem postu ma Freud? Wiadomo, że temu panu wszystko kojarzyło się z określoną częścią ciała, i niestety, miał rację, choć może niezupełnie do końca. Bo przecież bodźce zewnętrzne możemy rozpoznać i zareagować na nie, tylko wtedy, gdy już ich doświadczyliśmy. Czego wszystkim Czytelnikom życzę.

niedziela, 8 września 2013

Ramy i obramowania ...

Na jednym z kursów dla fotoreporterów, które odbyły się na  przełomie lat 72/73 ub.w. pojawił się temat oprawy zdjęcia. Pozornie temat wydał się na tyle błahy i banalny, że niewiele z niego zapamiętałem, a wykłady spędziłem na pstrykaniu spinaczami do kilku uczestniczek kursu. Dopiero po kilku latach, gdy zetknąłem się z niektórymi technikami malarskimi zorientowałem się jak ważny był i jest nadal temat właściwej oprawy zdjęć. Właściwej nie tylko graficznie, ale to już temat na inny blog.


Dla zdjęć publikowanych na blogspocie przewidziano wygodną w użyciu aplikację "Galeria Picassa". Ale wygoda to nie zawsze najlepsze rozwiązanie. Na blogu Akwamaryny:

http://my-time-akwamaryna.blogspot.com/2013/09/pasym.html#comment-form

można znaleźć takie oto zdjęcie "3d".



Jednak uruchamiając galerię Picassa ukazuje się nam nieco inny obraz 3c



bowiem galeria oprawia zdjęcia w czarne ramki.


Dla przekory możemy obraz wstawić w piękne złocone ramy, i mamy zdjęcie "1a".



Ja jednak mam nieco inne skojarzenia związane z niezbyt gustownymi czarnymi ramkami oferowanymi w galerii Picassa, i w efekcie kilkoma ruchami pędzla, doprowadzam zdjęcie do swoich ulubionych klimatów jak na zdjęciu "3e".



Wrażenia, skojarzenia ... a może tylko estetyka? Ja np. wolę wszystkie cztery zdjęcia skopiować do jednego folderu i przeglądać je w "galerii fotografii systemu Windows".

czwartek, 5 września 2013

Perspektywy i wrażenia

To już ostatni post z tematyki kompozycji zdjęcia. Jak zwykle na blogu Akwamaryny znajduję piękną serię zdjęć wnętrz kościoła. "Bazowe" zdjęcie "DMK 1a" poniżej



pozwoliłem sobie przeanalizować w kilku fragmentach. Oczywiście nienaganne jest zdjęcie wyeksponowane w środku. Piękna perspektywa, i jasny komunikatywny przekaz. Po lewej stronie na dole odnalazłem jednak zdjęcie "DMK 2b",



które trochę pokreślę dla przypomnienia głównych zasad tworzenia obrazu, w tym np. zdjęcia. Widać, że w zależności od tego co chcemy ustawić jako plan główny nasza niewidzialna linia perspektywy powinna przebiegać tak jak zaznaczono to na rysunku. Tutaj jeszcze wszystko jest O.K. Każdy z elementów (ściana, ołtarz, filar) może być motywem głównym.



Nieco inaczej przedstawia się jednak sytuacja na zdjęciu "DMK 3 c1" (prawy dolny róg). Zastosowana perspektywa byłaby dobra, gdyby nie pojawił się dodatkowy element w postaci atrakcyjnego obrazu na ścianie. I teraz mamy już wątpliwości co autor chciał pokazać. Podejrzewając, że miał to być jednak ołtarz boczny w głębi zdjęcia, przechylamy nieco obraz na prawą stronę, tak jak na zdjęciu "DMK 3c2".



Jest już lepiej, ale obraz wymaga kadrowania, które może znacznie zmniejszyć jego powierzchnię. Robimy to obróbką graficzną (wykracza to poza tematykę) i mamy zdjęcie poniższe "DMK 3c3".



Aby lepiej ocenić efekty proponuję wklejenie trzech zdjęć do oddzielnego folderu, i przejrzenie w trybie "Galeria fotografii Windows".



Teraz, dla odprężenia, chciałbym zaprezentować zdjęcia al Elli, które można znaleźć na blogu:

http://grycela.blogspot.com/

AlElla wprawdzie zbyt często nie robi trudnych zdjęć wnętrz architektonicznych, bo woli fotografować piękną architekturę z zewnątrz. Ale to co robi także zaskakuje oryginalnością i próbami pokazania nam świata widzianego obiektywem aparatu. Nie będę komentował tych zdjęć w poście, ale chętnie wymienię uwagi w komentarzach.







PS. Na zdjęciu 2166 2, niejako okazyjnie nawiązując wo wcześniejszego postu, usunąłem programem "Paint - aerograf" ślady po odpadniętym tynku. Operacja trwała kilka sekund ... i przeczy chyba temu, że jest pracochłonna, brudzi zdjęcie, itd.
.


wtorek, 27 sierpnia 2013

Wrażenia cz. 2

W poprzednim poście zamierzałem opisać jeden z wielu sposobów "prostowania walących się murów". Czy jednak takie prostowanie zawsze jest konieczne? Często, gdy patrzymy pod słońce mrużymy oczy, albo przysłaniamy je z góry czymś, aby lepiej dostrzec obiekty znajdujące się pomiędzy nami a źródłem światła. Mrużenie oczu to nic innego jak przysłona w aparacie fotograficznym, a więc jednocześnie zwiększenie głębi ostrości, działające na prostej zasadzie, większa przysłona, większa głębia ostrości.


Ten wątek można jednak pominąć, bo większość popularnych aparatów działa z czasem i przysłoną ustawioną na stałe. Także przysłanianie oczu z góry jest dokładnie tym samym czym osłona przeciwsłoneczna zamontowana na obiektywie aparatu. Teraz pytanie retoryczne: Czy zastosowane metody oglądania świata zmieniają nam obraz tego co widzimy? A jeżeli tak, to co wtedy jest naturalne? Czy oglądanie świata bez sposobów to ułatwiających, czyli z zastosowaniem mrużenia i przysłaniania także jest naturalne?


Polaryzacja. Nieraz przechodząc obok wystawy sklepowej interesuje nas to co tam jest w głębiej w środku. Praktyczny sposób to takie ustawienie się, aby nie widzieć swojego odbicia w szybie, a więc ustawienie się pod odpowiednim kątem w stosunku i do światła i do obiektu obserwowanego. . To uproszczony opis, umożliwiający nam dostrzeżenie tego co jest w środku, i jednocześnie wyjaśniający działanie filtru polaryzacyjnego. Obracając filtr polaryzacyjny na obiektywie (vide nasza głowa na szybie) doprowadzamy go do takiej pozycji, gdy szyba staje się przezroczysta, i zauważalne są, niewidoczne dotąd, szczegóły za szybą.


A więc filtr polaryzyjny to w dużym uproszczeniu także n.p. taki człowiek rozpłaszczony z nosem na szybie wystawowej, i wykonujący dziwne ruchy przed szybą wystawową. Nie ulega wątpliwości, że dzięki tym manewrom z obiektywem, filtrem i wystawą widzimy i rejestrujemy zupełnie różne sytuacje pomimo tego samego punktu widzenia. Nie znalazłem w Google materiału wybitnie obrazującego efekt polaryzacji, a więc na razie prezentuję tylko poniższe:



Na zdjęciu j.w. "2a", opublikowanym w Google, pokazano jak działa filtr polaryzacyjny. Oczywiście można się uprzeć i twierdzić, że zdjęcia są takie same, jeżeli jednak dostrzegamy różnice na tyle istotne, że wnoszą one zupełnie inny zakres informacji, to ponownie pojawia się pytanie: Czy filtr polaryzacyjny, ukazując dodatkowe szczegóły obrazu, jest zakłamaniem rzeczywistości? A może to jego brak oszukuje nas? Pytania istotne, bowiem istnieją już oprogramowania symulujące zastosowania filtrów polaryzacyjnych.  


Pofilozofujmy dalej. W latach 70' ub.w. wykonałem zdjęcie kawiarni, gdzie z filtrem polaryzacyjnym widać za szybą gościa pijącego kawę, a bez filtra jest "bez gościa", czyli widzimy tylko błyszczącą szybę. Zdjęcie jest czarno białe i mało atrakcyjne, wykonane zresztą w celach reklamowych, więc nie będę nim zaśmiecał bloga. Jednak kolejne pytanie samo się nasuwa: Co w takim razie jest prawdziwe? Obraz wystawy z szybą, czy to co znajduje się za szybą?


Podobne problemy pojawiają się z filtrami barwnymi. Najbardziej spektakularne efekty daje ciemnoczerwony filtr, wycinający całkowicie czerwony kolor, ale jednocześnie podnoszący kontrast kolorów przeciwstawnych (polecam obejrzenie świata przez "takie coś"). I to dzięki różnorodnym filtrom widzimy (albo nie!) np. jasnoniebieskie chmury na nieco ciemniejszym niebie, piegi na czyimś nosie, a śnieg w górach odzyskuje swoje światłocienie. Tutaj posłużę się ponownie zdjęciem z Google "1a". Co zatem jest prawdą, i co właściwie widzimy?



Idąc dalej tym torem wkraczamy w obszar psychofizjologii postrzegania, a więc całego skomplikowanego procesu przetwarzania zewnętrznych bodźców. Jeżeli będziemy przez jakiś czas wpatrywali się np. w czerwony prostokąt na ekranie monitora, a następnie spojrzymy na biała kartkę papieru to pojawi się nam kolor przeciwstawny, czyli zielony, który będzie utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas. U jednych osób to zakłócenie zniknie po kilku sekundach, u innych utrzyma się dłużej. Każda z tych osób, będzie jednak inaczej postrzegała otoczenie. Czy zatem zawsze możemy wierzyć naszym zmysłom?


O złudzeniach optycznych związanych z geometrią obrazu wiedzieli już starożytni, którzy wykorzystywali te zjawiska szczególnie podczas budowy świątyń. Otóż zawsze na budowlach sakralnych najważniejsze i kluczowe dla danej religii obiekty kultu umieszczano na szczycie budowli. Perspektywa jednak powodowała, że te obiekty wbrew założeniom dawały wrażenie, że są  najmniejsze, przez to nieważne. Przyjęto więc zasadę budowania w taki sposób, aby wierni odnosili wrażenia zupełnie odmienne od rzeczywistości.


Stąd też posągi z nienaturalnie małymi stopami i dużymi głowami zajęły na stałe miejsce we wszystkich świątyniach. Epoka baroku i wczesnego rokoko posunęła się jeszcze dalej, wiernych mamiono i oszukiwano nie tylko zniekształconymi proporcjami, ale i barwami oraz światłem, czasem nawet dźwiękiem, tylko po to, aby wywołać odpowiednie wrażenie. No i właśnie wrażenie. Czasami bywa tak, że nawet drobny szczegół radykalnie zmienia odbiór danego obrazu/zdjęcia.


Ponownie zapraszam na blog
http://2.bp.blogspot.com/-B8Iz9l6ZWxE/UfzEVYoFzWI/AAAAAAAAEHs/osfCYgTG0Mk/s320/wzgorze_Petrin10JPG.jpg

Akwamaryny, która nadal bardzo udanie eksperymentuje i zaskakuje coraz bardziej interesującymi zdjęciami. Poniżej zdjęcie "3a i b" pozornie nie różniące sie niczym. Na zdjęciu z lewej strony drzewo w oryginale upstrzone przez wandali bohomazami. Na zdjęciu z prawej to samo drzewo po próbie usunięcia napisów. Aby jednak pobudzić nasze zmysły proponuję oba zdjęcia obejrzeć oddzielnie, np. w programie prezentacji zdjęć.



Trudno nie przyznać racji, że oba zdjęcia wnoszą zupełnie odmienny przekaz informatyczny, na jednym zastanawiamy się co w mózgu miał debil smarujący drzewo swoimi hieroglifami, a na drugim podziwiamy piękno przyrody. Widać wyraźnie, że za pomocą zdjęcia można przekazywać znacznie obszerniejsze treści, odbierane nie tylko przez układ wzrokowy, ale i nasze doświadczenia, przeżycia, czy pamięć. Poniżej ponownie te same zdjęcia, ale przedstawione oddzielnie.






Proszę teraz porównać je w jakimkolwiek programie prezentacji, lub galerii zdjęć (jeżeli takiego nie ma to może wystarczyć kliknięcie w jedno ze zdjęć, a następnie "przewijanie"), i zastanowić się nad tym co zwraca naszą uwagę, w obu przypadkach, i jaka jest forma przekazu.


Podobnie jest z fotografowaniem dużych obiektów, które podlegają prawom perspektywy. Fotografując duże obiekty, co do których jesteśmy przekonani, że dużą rolę odegra perspektywa, powinniśmy się zastanowić co chcemy przekazać. Jeżeli to ma być kościół, który nas zaskoczył swoim ogromem, to róbmy tak jak na tym zdjęciu, jeżeli jednak chcemy ten obiekt utrwalić w sensie dokumentalnym to wybierzmy opcję drugą, czyli np. taką.


Widać więc, że to od nas w głównej mierze zależy to co chcemy przekazać formą naszego zdjęcia. Czasami stajemy też przed perspektywą wyboru, czy lepiej ukazać krajobraz, czy może jakiś wyodrębniony szczegół. I tu też nie ma jasnych reguł. W przypadku drzewa j.w. najlepszym rozwiązaniem będzie format 4/3. Ale w przypadku drzewa nad stawem (vide poprzedni post) można już pokusić się o format 16/9, jak np. tutaj:.
.

piątek, 23 sierpnia 2013

... a mury runą, runą, runą ...

To już chyba ostatni post z serii "prostowanie walących się murów". W poprzedniej notce

http://foto-anzai.blogspot.com/2013/06/wnetrza-architektoniczne.html

na ten temat przedstawiłem korektę zdjęcia  obrabianego wyłącznie za pomocą powszechnie dostępnego programu graficznego "Paint". Programem tym zmniejszałem, lub powiększałem poszczególne części walącej się ściany, co w efekcie doprowadziło do pozornego "wyprostowania" całej ściany z oknem.


Dlaczego wybrałem "Paint'a"? Otóż program ten jest zazwyczaj opcjonalnie dołączany do każdego podstawowego systemu operacyjnego. Warto jednak podkreślić, że do chwili obecnej wyprodukowano już ponad 700 różnorodnych oprogramowań dostosowanych do różnych potrzeb klienta, bo nadal nie ma jednego programu (i chyba nie ma nawet takiej potrzeby), który by zawierał wszystkie niezbędne narzędzia.    

Oczywiście z dostępnych możemy sobie wybrać dowolny i w dowolnej wersji, a nawet opcji (free, trial, lub pay), ale w każdym przypadku "zakupimy" także ciasteczka, programy szpiegujące, reklamujące, itp. z którymi potem będziemy musieli się zmagać. Warto także przed wyborem programu zastanowić się nad tym jaki cel chcemy osiągnąć.
No i w związku z tym trochę o wrażeniach. Poniżej przedstawiam kolejne zdjęcie 1a:





Po delikatnej korekcie wyprostowujemy obie wieże, i mamy zdjęcie 1b:



Dla lepszej oceny tutaj oba zdjęcia obok siebie.



Nawiązując do wcześniejszych nieporozumień podkreślam, że nie chodzi mi o ocenę typu: brudne, nieostre, rozmazane, obcięte gałęzie, podoklejane ławki i chodniki, itd, itp. Wróćmy teraz do zdjęcia 1a, widać wyraźnie efekt potęgi budowy sakralnej. Człowiek czuje się malutki i niepozorny. Przechodzimy do zdjęcia 1b, i już widać zmianę nastroju, nadal czuje się ogrom kościoła, ale i inną pozycję człowieka, który jakby opanował sytuację, i z innego poziomu widzi obiekt sakralny.


Oczywiście zdjęcie 1b można uzyskać wykonując je w innych warunkach, ale można też - tak jak ja to zrobiłem - korygując odpowiednim programem graficznym (bardziej rozbudowanym od Painta). Można też zrobić to tak jak zrobiła to autorka. Wszystkie sposoby są prawidłowe, i oba zdjęcia są tak samo ładne, o ile zdajemy sobie sprawę z tego, co chcemy przez to osiągnąć.


Ja np. od dłuższego czasu wiem co chcę osiągnąć oglądając np. zdjęcia krajobrazów, gdzie głównym tłem bywają urocze stawy, zieleń, a nieraz nawet i pływające po stawach łabędzie. Z coraz ciekawszego portalu jakim staje się blog:
http://my-time-akwamaryna.blogspot.com
po obejrzeniu zdjęcia 3a:



ponownie nie potrafiłem się oprzeć chęci "wtrącenia swoich 3 groszy". Wynik: zdjęcie 3b.



I tak sobie myślę, że skoro ten post miał być o wrażeniach, to może na tym poprzestanę ...