wtorek, 27 sierpnia 2013

Wrażenia cz. 2

W poprzednim poście zamierzałem opisać jeden z wielu sposobów "prostowania walących się murów". Czy jednak takie prostowanie zawsze jest konieczne? Często, gdy patrzymy pod słońce mrużymy oczy, albo przysłaniamy je z góry czymś, aby lepiej dostrzec obiekty znajdujące się pomiędzy nami a źródłem światła. Mrużenie oczu to nic innego jak przysłona w aparacie fotograficznym, a więc jednocześnie zwiększenie głębi ostrości, działające na prostej zasadzie, większa przysłona, większa głębia ostrości.


Ten wątek można jednak pominąć, bo większość popularnych aparatów działa z czasem i przysłoną ustawioną na stałe. Także przysłanianie oczu z góry jest dokładnie tym samym czym osłona przeciwsłoneczna zamontowana na obiektywie aparatu. Teraz pytanie retoryczne: Czy zastosowane metody oglądania świata zmieniają nam obraz tego co widzimy? A jeżeli tak, to co wtedy jest naturalne? Czy oglądanie świata bez sposobów to ułatwiających, czyli z zastosowaniem mrużenia i przysłaniania także jest naturalne?


Polaryzacja. Nieraz przechodząc obok wystawy sklepowej interesuje nas to co tam jest w głębiej w środku. Praktyczny sposób to takie ustawienie się, aby nie widzieć swojego odbicia w szybie, a więc ustawienie się pod odpowiednim kątem w stosunku i do światła i do obiektu obserwowanego. . To uproszczony opis, umożliwiający nam dostrzeżenie tego co jest w środku, i jednocześnie wyjaśniający działanie filtru polaryzacyjnego. Obracając filtr polaryzacyjny na obiektywie (vide nasza głowa na szybie) doprowadzamy go do takiej pozycji, gdy szyba staje się przezroczysta, i zauważalne są, niewidoczne dotąd, szczegóły za szybą.


A więc filtr polaryzyjny to w dużym uproszczeniu także n.p. taki człowiek rozpłaszczony z nosem na szybie wystawowej, i wykonujący dziwne ruchy przed szybą wystawową. Nie ulega wątpliwości, że dzięki tym manewrom z obiektywem, filtrem i wystawą widzimy i rejestrujemy zupełnie różne sytuacje pomimo tego samego punktu widzenia. Nie znalazłem w Google materiału wybitnie obrazującego efekt polaryzacji, a więc na razie prezentuję tylko poniższe:



Na zdjęciu j.w. "2a", opublikowanym w Google, pokazano jak działa filtr polaryzacyjny. Oczywiście można się uprzeć i twierdzić, że zdjęcia są takie same, jeżeli jednak dostrzegamy różnice na tyle istotne, że wnoszą one zupełnie inny zakres informacji, to ponownie pojawia się pytanie: Czy filtr polaryzacyjny, ukazując dodatkowe szczegóły obrazu, jest zakłamaniem rzeczywistości? A może to jego brak oszukuje nas? Pytania istotne, bowiem istnieją już oprogramowania symulujące zastosowania filtrów polaryzacyjnych.  


Pofilozofujmy dalej. W latach 70' ub.w. wykonałem zdjęcie kawiarni, gdzie z filtrem polaryzacyjnym widać za szybą gościa pijącego kawę, a bez filtra jest "bez gościa", czyli widzimy tylko błyszczącą szybę. Zdjęcie jest czarno białe i mało atrakcyjne, wykonane zresztą w celach reklamowych, więc nie będę nim zaśmiecał bloga. Jednak kolejne pytanie samo się nasuwa: Co w takim razie jest prawdziwe? Obraz wystawy z szybą, czy to co znajduje się za szybą?


Podobne problemy pojawiają się z filtrami barwnymi. Najbardziej spektakularne efekty daje ciemnoczerwony filtr, wycinający całkowicie czerwony kolor, ale jednocześnie podnoszący kontrast kolorów przeciwstawnych (polecam obejrzenie świata przez "takie coś"). I to dzięki różnorodnym filtrom widzimy (albo nie!) np. jasnoniebieskie chmury na nieco ciemniejszym niebie, piegi na czyimś nosie, a śnieg w górach odzyskuje swoje światłocienie. Tutaj posłużę się ponownie zdjęciem z Google "1a". Co zatem jest prawdą, i co właściwie widzimy?



Idąc dalej tym torem wkraczamy w obszar psychofizjologii postrzegania, a więc całego skomplikowanego procesu przetwarzania zewnętrznych bodźców. Jeżeli będziemy przez jakiś czas wpatrywali się np. w czerwony prostokąt na ekranie monitora, a następnie spojrzymy na biała kartkę papieru to pojawi się nam kolor przeciwstawny, czyli zielony, który będzie utrzymywał się jeszcze przez jakiś czas. U jednych osób to zakłócenie zniknie po kilku sekundach, u innych utrzyma się dłużej. Każda z tych osób, będzie jednak inaczej postrzegała otoczenie. Czy zatem zawsze możemy wierzyć naszym zmysłom?


O złudzeniach optycznych związanych z geometrią obrazu wiedzieli już starożytni, którzy wykorzystywali te zjawiska szczególnie podczas budowy świątyń. Otóż zawsze na budowlach sakralnych najważniejsze i kluczowe dla danej religii obiekty kultu umieszczano na szczycie budowli. Perspektywa jednak powodowała, że te obiekty wbrew założeniom dawały wrażenie, że są  najmniejsze, przez to nieważne. Przyjęto więc zasadę budowania w taki sposób, aby wierni odnosili wrażenia zupełnie odmienne od rzeczywistości.


Stąd też posągi z nienaturalnie małymi stopami i dużymi głowami zajęły na stałe miejsce we wszystkich świątyniach. Epoka baroku i wczesnego rokoko posunęła się jeszcze dalej, wiernych mamiono i oszukiwano nie tylko zniekształconymi proporcjami, ale i barwami oraz światłem, czasem nawet dźwiękiem, tylko po to, aby wywołać odpowiednie wrażenie. No i właśnie wrażenie. Czasami bywa tak, że nawet drobny szczegół radykalnie zmienia odbiór danego obrazu/zdjęcia.


Ponownie zapraszam na blog
http://2.bp.blogspot.com/-B8Iz9l6ZWxE/UfzEVYoFzWI/AAAAAAAAEHs/osfCYgTG0Mk/s320/wzgorze_Petrin10JPG.jpg

Akwamaryny, która nadal bardzo udanie eksperymentuje i zaskakuje coraz bardziej interesującymi zdjęciami. Poniżej zdjęcie "3a i b" pozornie nie różniące sie niczym. Na zdjęciu z lewej strony drzewo w oryginale upstrzone przez wandali bohomazami. Na zdjęciu z prawej to samo drzewo po próbie usunięcia napisów. Aby jednak pobudzić nasze zmysły proponuję oba zdjęcia obejrzeć oddzielnie, np. w programie prezentacji zdjęć.



Trudno nie przyznać racji, że oba zdjęcia wnoszą zupełnie odmienny przekaz informatyczny, na jednym zastanawiamy się co w mózgu miał debil smarujący drzewo swoimi hieroglifami, a na drugim podziwiamy piękno przyrody. Widać wyraźnie, że za pomocą zdjęcia można przekazywać znacznie obszerniejsze treści, odbierane nie tylko przez układ wzrokowy, ale i nasze doświadczenia, przeżycia, czy pamięć. Poniżej ponownie te same zdjęcia, ale przedstawione oddzielnie.






Proszę teraz porównać je w jakimkolwiek programie prezentacji, lub galerii zdjęć (jeżeli takiego nie ma to może wystarczyć kliknięcie w jedno ze zdjęć, a następnie "przewijanie"), i zastanowić się nad tym co zwraca naszą uwagę, w obu przypadkach, i jaka jest forma przekazu.


Podobnie jest z fotografowaniem dużych obiektów, które podlegają prawom perspektywy. Fotografując duże obiekty, co do których jesteśmy przekonani, że dużą rolę odegra perspektywa, powinniśmy się zastanowić co chcemy przekazać. Jeżeli to ma być kościół, który nas zaskoczył swoim ogromem, to róbmy tak jak na tym zdjęciu, jeżeli jednak chcemy ten obiekt utrwalić w sensie dokumentalnym to wybierzmy opcję drugą, czyli np. taką.


Widać więc, że to od nas w głównej mierze zależy to co chcemy przekazać formą naszego zdjęcia. Czasami stajemy też przed perspektywą wyboru, czy lepiej ukazać krajobraz, czy może jakiś wyodrębniony szczegół. I tu też nie ma jasnych reguł. W przypadku drzewa j.w. najlepszym rozwiązaniem będzie format 4/3. Ale w przypadku drzewa nad stawem (vide poprzedni post) można już pokusić się o format 16/9, jak np. tutaj:.
.

8 komentarzy:

  1. Zdjęcie drzewa robi na mnie wrażenie zwiniętego w rurkę. A raczej w tubkę... No, miało być o wrażeniach i jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. A moje wrażenia są jak "misie". Albo zdjęcie podoba mi się, albo nie podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z "misiami" jest różnie. Raz mi się podoba drzewo 3 a1, a innym razem 3 b1, nie jestem uparty.

      Usuń
  3. W zasadzie trudno się pogodzić z faktem, że wszystko jest iluzją... kolor i faktura, ale przede wszystkim nastrój.
    Może powinnyśmy (my, kobiety) oświetlać sobie ciuchy różnym spectrum? Miałybyśmy wtedy kilka zestawów kolorystycznych "w jednym" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to właśnie nastrój jest wypadkową tych wcześniejszych bodźców, typu: kolor, i faktura.
    Co do tego oświetlania, to już moja "pra .. pra" 130 lat temu, zerknij tutaj
    miała taką gustowna parasoleczkę (zdjęcie 505), zapewne kolorową, i niejedną, którą na pewno sobie oświetlała to co chciała.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie porównuję dwie palmy. Dla mnie ta jest prawdziwa, której kolorystyka zgadza się z tą widzianą przeze mnie danego dnia. Oczywiście, jeśli zdjęcie traktuję, jako pamiątkę turystyczną, która po latach pokazuje, jaka była pogoda i czy słońce mocno grzało. Jak nie grzało, to na zdjęciach widać.

    Coś, jak ta moja tegoroczna Tunezja. W innych latach była złoto - turkusowa. W tym roku, jak sam nazwałeś, w ciepłym graficie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że pomiędzy jednym, a drugim zdjęciem upłynęło kilka chwil, tyle ile potrzeba na zmianę filtrów. Widzisz więc jakie ubogie są nasze zmysły nie poparte wyobraźnią i doświadczeniem.

      Usuń