poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Psychologia zdjęcia


Wykonanie zdjęcia osoby na ciemnym tle zawsze wprowadzało zakłócenia barwne. Powyższe zdjęcie zamieściłem na początku tego postu, zastanawiając się nad ewentualnym wykorzystaniem go w nagłówku. Ciemne tło w fotografii analogowej to zawsze było spore wyzwanie. Od razu pojawiała się konieczność zastosowania silnego oświetlenia, i korelacja tła z obiektem fotografowanym. Idealne tło, to czarna powierzchnia o strukturze nie powodującej odbłysków, ale co zrobić z modelką mającą kruczoczarne włosy, która na czarnym tle staje się ... łysa?  



Wracamy teraz do psychologii. Na ogół gdy mówimy o "psychologii zdjęcia" to myślimy o zdjęciach, które potrafią przybliżyć nam sylwetkę psychologiczną fotografowanej osoby. Tym razem chciałbym zwrócić uwagę na psychologiczny aspekt leżący po stronie obiektu fotografowanego i odbiorcy. W poprzednim poście omawiałem kilka problemów związanych z wykorzystaniem światła podczas zdjęć "atelierowych". Były to przykłady negatywne, ukazujące błędy jakie najczęściej są popełniane w początkach tego typu działalności.

Na przełomie lat 1960/1970 amatorska obróbka zdjęć kolorowych pociągała za sobą olbrzymie koszty sprzętowo-materiałowe. Zdjęcie wykonane w tych warunkach było nieraz 7-8 kotnie droższe od wykonanego w zakładzie fotograficznym (tam też zresztą było drogo). Dawało to jednak modelkom. to czego nie mogły uzyskać w atelier fotograficznym - była to pewność, że zdjęcia nieudane zostaną poprawione, albo zniszczone na miejscu. "Sesja fotograficzna" w tym układzie trwała wiele godzin, a nieraz i kilka dni, i siłą faktów obejmowała wszystkie (tak!) domowe czynności. Modelki chciały być obecne przy obróbce od "początku do końca".















Znacznie łatwiej wykonywało się zdjęcia na białym tle. Z lewej strony  jedno z pierwszych zdjęć kolorowych wykonane na materiałach ORWO Color. Rok 1971. Była to jedna z najstarszych i najsympatyczniejszych modelek (była też moją wspaniałą instruktorką tańca) jakie miałem przyjemność fotografować. Ja miałem 21 lat, modelka 53. Niezwykle wysportowana, przez całe pozazawodowe życie zachowała idealną figurę. Tego waloru jednak nie potrafiłem przenieść na negatywy i papiery fotograficzne. Dlaczego? Wiem, ale nie powiem.



























Mijały lata, zmieniały się modelki, i rozszerzały moje zainteresowania. Gdy zająłem się kulturystyką, w sferze zainteresowań pojawiły się też takie panie jak na zdjęciu obok. Dzisiejsze aparaty cyfrowe z wbudowaną lampą błyskową i podniesioną czułością dają nieograniczone możliwości techniczne. Jednak sama technika to za mało. Takich zdjęć jak z prawej strony - nazywanych "samojebkami" - powstaje każdego dnia niezliczona ilość. Czy jednak ilość przechodzi w jakość?





























Jakby zaprzeczeniem dzisiejszej ery cyfrowej jest zdjęcie wykonane w nietypowych warunkach oświetleniowych. Modelka siedząca na fotelu została przypadkowo oświetlona promieniami słońca wpadającymi przez uchyloną roletę. Zdjęcie wykonane na papierze czarno - białym, błyszczącym, twardym, w technice "na wysoki połysk", oddaje znacznie więcej walorów niż skopiowane dzisiaj, i wyświetlone na ekranie komputera. Dlaczego? 

Otóż takie zdjęcie trzymane w ręku, z reguły przechylamy w różne strony, co pozwala nam odsłonić, zakryć, albo po prostu lepiej obejrzeć interesujące fragmenty, czasem przysuwamy, czasem oddalamy, czyli poznajemy. Mniej więcej to samo można zrobić z obrazem wyświetlanym na różnych rodzajach ekranów. Widać wyraźnie, że na ekranach typu LCD, lub LED, obraz zyskuje zupełnie inne odcienie, gdy jest oglądany z boku, pod różnym kątem, lub przy różnych ustawieniach jasności. 









Posiadaczom starych komputerów wyposażonych w monitory lampowe, t.zw. kineskopy, proponuję wykonanie jeszcze jednego ciekawego eksperymentu. To samo zdjęcie oglądane na "lampowcu" jest już o wiele bardziej stabilne, można je oglądać pod każdym kątem nie powodując zmiany barw, jasności, czy oświetlenia. Te cechy powodują, że w grafice komputerowej nie ma idealnych rozwiązań w zakresie wyświetlania obrazów. Jest jak w życiu, wszystkiego należy zażywać z odpowiednim umiarem, i stosownie do potrzeb. 

PS. Oczywiście zdjęcia, jak zwykle, są digitalizowane, korygowane barwnie, skalowane, itd, co w efekcie zmniejsza ich wartość artystyczną - za co ponownie przepraszam Czytelników. Mam nadzieję, że dalej będzie prościej, i przyjemniej, bo jesteśmy "już" w latach 80/90 ub.w,. gdzie zaczyna królować fotografia masowa.
.
   










czwartek, 3 kwietnia 2014

Modelowanie modelek

W związku z dużą ilością pytań, kierowanych drogą e-mailową, chciałbym ponownie nadmienić, że blog w założeniach miał być podręcznikiem dla początkujących fotografów. Materiałem do oceny miały być zdjęcia własne (z lat 1960-1990), oraz tych Czytelników, którzy wyrażali na to zgodę. Jednak już po pierwszych postach, publikacjach zdjęć, i ich analizie, zauważyłem, że znacznie większym zainteresowaniem cieszą się wyłącznie moje zdjęcia, i wyłącznie akty pań (ostatni post był chyba dedykowanym wyjątkiem). No więc spróbuję sprostać zadaniu.


Na początek jednak nieco wyjaśnień. Zdjęcia robione były: a/ tradycyjną metodą, czyli na błonach fotograficznych małoobrazkowych, formatu 6x9 cm, i płytach szklanych 13x18 cm., b/ analogowym sprzętem (w połowie lat 90' ub.w. niektóre zdjęcia już były cyfrowe), i c/ niestety od kilku ostatnich postów próbnie, stąd - jako nieudane - nie były nigdzie publikowane.



Powyższe zdjęcie to poglądowe przedstawienie kluczowych technicznych problemów na styku fotografii analogowej i cyfrowej. Po wykonaniu odbitki zauważyłem, że kaseta filmu małoobrazkowego była nieszczelna i przy wymianie na świetle słonecznym doszło do zaświetlenia ostatnich kilku klatek filmu. Są to obszary zaznaczone "1". Na wielu zdjęciach próbnych jakie prezentowałem do tej pory pojawiały się dodatkowe elementy (kable, maskownice, i tp. - "2").
No i wreszcie to co było widoczne na zdjęciach analogowych (wielka rozdzielczość), ginie w obróbce cyfrowej. Owłosienie nóg, a w rzeczywistości drobny meszek, na cyfrówce już staje się bardzo "podejrzane". To co na filmie analogowym było trudne i nieopłacalne do usunięcia, w epoce cyfrowej można usunąć bez większego problemu. Pojawia się jednak dodatkowy kłopot. Wszelka ingerencja w oryginalny obraz deformuje go. Mimo tego jednak proszę porównać i ocenić czy wprowadzane zmiany mają sens wypaczając ogólny przekaz.

















Kolejne zdjęcie to eksperymentowanie z dwoma źródłami światła, "1" to kierunek światła żarowego, a "2" lampy błyskowej. To co było interesujące na papierze ultra hard i drobnoziarnistym półmacie, okazuje się błędem w wykonaniu cyfrowym. Podświetlone stopy modelki "3" i rozjaśnione piersi nie dają zamierzonych efektów. Wprawdzie udało się uzyskać naturalne oświetlenie twarzy, ale nie o to chodziło.



























Na przełomie lat 60' i 70' ub.w. pojawiała się moda oświetlania tylko pewnych fragmentów zdjęcia. Strzałki "1" pokazują obszar odcięcia światła. Niestety efekt ten daje się zauważyć tylko na papierach wykonanych techniką "na wysoki połysk".












Dwa kolejne zdjęcia nawiązują do pierwszego. Na niższym bowiem zaczerniłem całą część podłogi na której znalazły się rzeczy odwracające uwagę (kable, i elementy mebli), co sprawia wrażenie zdjęcia studyjnego (bez tła). Typowe wykasowanie tła pokazałem na zdjęciach modelek w poprzednich postach, tutaj - dla ukazania problemu - zachowałem część tła (firanki, zasłonki, biurko).





Poniższe zdjęcie jest nawiązaniem do lat międzywojennych. Stylizowane w kolorze ciemnej sepii było klasycznym sposobem pozowania przyjętym od kilkuset lat.


Oczywiście prezentowane wyżej zdjęcia posiadają wiele wad, w niektórych miejscach są niedokończone, ale taki był cel ich obecnej publikacji.