wtorek, 17 września 2013

Światłocieniem od Freuda do Rorschacha

Jedną z ciekawszych metod psychoanalizy jest połączenie testu Rorschacha z rozwiniętymi metodami obrazowania mózgu. W olbrzymim uogólnieniu polega on na pokazywaniu badanym określonych plam lub obrazów i badaniu ich reakcji słownej w kontekście zdetektowanych, i zanalizowanych fal mózgowych. Postęp w rozwoju sprzętu do badania mózgu spowodował, że zarzucany już test Rorschacha umożliwił bardzo specyficzne badanie osobowości nawet bez udziału i świadomości badanych.


Okazało się bowiem, że wyniki są uzależnione nie tylko od wieku, rozwoju, i doświadczenia życiowego danego osobnikam ale i od jego różnorodnych cech osobowości, jak n.p. marzeń, predyspozycji, a nawet predestynacji. Do tak uzyskanych wyników podchodzi się jednak z olbrzymią ostrożnością, bo chociaż bardzo precyzyjnie wskazują one psychofizyczne możliwości rozwojowe danej jednostki, to nie uwzględniają różnych złożonych uwarunkowań i oddziaływań środowiskowych.  


W latach 1972-1973 r. zajmowałem się m.in. fotografowaniem aktów kobiecych. Prezentowane poniżej zdjęcia w oryginale były czarno-białe, jednak kilkanaście lat temu wykorzystałem je wykonując na ich podstawie kilka barwnych obrazów olejnych, a potem także kilka grafik komputerowych. Moda minęła, jednak pozostały pewne doświadczenia, dowodzące jaką siłę przekazu ma obraz "malowany światłem". Zdjęcie "645 a1" poniżej



na pierwszy rzut oka wydaje się być tylko zbiorem pewnych plam w których trudno dopatrzyć się jakichkolwiek szczegółów.


Dopiero na zdjęciu "643 a1" można się zorientować co jest cieniem, a co fragmentem ciała.



Zdjęcie "620 1a" już pozbawia nas złudzeń ukazując całe ciało modelki. Oczywiście wprawny malarz dostrzeże to wszystko czego nie ma na zdjęciu, i z tak pokazanego obrazu będzie mógł wykonać nawet "trójwymiarówkę".



No i wreszcie zdjęcie "619 a1" już bez żadnych osłonek



pokazuje jak, grając światłem, można przejść do innych form przekazu. Zanim więc zrobimy zdjęcie, przyjrzyjmy się wcześniej, czy słońce (albo inne źródło) będzie nam sprzyjać. A co wspólnego z tematem postu ma Freud? Wiadomo, że temu panu wszystko kojarzyło się z określoną częścią ciała, i niestety, miał rację, choć może niezupełnie do końca. Bo przecież bodźce zewnętrzne możemy rozpoznać i zareagować na nie, tylko wtedy, gdy już ich doświadczyliśmy. Czego wszystkim Czytelnikom życzę.

18 komentarzy:

  1. Podobają mi się dwa pierwsze zdjęcia, a to dlatego że najwięcej w nich tajemnicy i niedomówienia. Oglądający musi sobie te "plamy" połączyć w całość. :) Jak już (niżej) mamy podane wszystko wprost, przestaje być interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo jest chyba z wątpliwościami jakie wyraziłaś w swoim poście. Nieraz nawet pączek jest smaczniejszy, zanim go zjemy.
      Te "plamy" są doskonałym testem badającym rozwój naszych maluchów. Z praktyki wiem, że dopiero dzieci 5-7 letnie łączą te plamy z określonymi sytuacjami życiowymi.
      Mamy podobny gust, im więcej plam tym lepiej.

      Usuń
    2. Zgadza się. Masz rację, że to wiąże się z moim postem. Widać więc także podobieństwo pomiędzy fotografią i literaturą. Różne tworzywo, ale efekt ten sam. Czym więcej tajemnicy, tym bardziej "pobudzony" odbiorca. :)

      Usuń
    3. Myślę, że nieskończoność charakteryzuje wszystkie formy sztuki. Bo przecież sztuka to także wrażenia, wyobraźnia, i ... niedomówienia.

      Usuń
    4. Ja bym "także" zamieniła na "przede wszystkim" ;) :)

      Usuń
    5. No tak. Pięknie spointowane.

      Usuń
  2. Och, jakie ładne to ostatnie zdanie tekstu. Oczywiście, że doświadczenia osobiste wpływają na odbiór obrazu. Dotyczy to nie tylko aktów moim zdaniem.
    Piękne te akty, a najpiękniejszy ten "bez osłonek i bez złudzeń".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doświadczenia osobiste to potęga, ale doświadczenia ukierunkowane i wycyzelowane to dopiero coś.

      Usuń
  3. Sądzę, że Freud nie musiałby zgadywać, że spragniony piękna jesteś i ciągle czekasz....
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że każdy czeka na swoje piękne chwile w życiu.

      Usuń
  4. No nie, niektórzy mieli już to szczęście otrzeć się o nie.... a pozostałym ciągle mało
    :)
    Pozdrawka
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jest kwestia tego co uważamy za pragnienie piękna, i co jest jego niedosytem.

      Usuń
  5. Piękne akty i każdy w swoim rodzaju... Tajemnicze, głębokie, symboliczne... mniej lub bardziej dosłowne - każdy z nich kryje w sobie urodę i nasze wyobrażenia, dopowiedzenia. Suma jest wyznacznikiem indywidualnej estetyki. Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że komuś podoba się to co zaprezentowałem. Niezwykle trafnie odgadłaś też, że nie chodzi o konkretne akty, ale o sposób ich ekspozycji, co w końcu wyznacza "indywidualną estetykę". Ale, czy estetyka nie zależy też w jakimś stopniu od nastroju chwili, refleksji, oczekiwań, i tp. stanów psychicznych?
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Klik dobry:)

    Pełne tajemnicy te akty...

    Ale dużo mam tu zaległości. Pracowity byłeś podczas mojej dłuższej nieobecności na blogach. To dowodzi, że ... jak się ze mną nie zdajesz, to płodny jesteś ? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak tu nie być płodnym przy takich aktach. ;) :)

      Usuń
  7. Zawsze byłem, Anzai, pełen uznania dla stosowania technik graficznych w fotografice. Światłocień, wynalazek, który pchnął malarstwo do nowoczesnej świetności, niejako "uszlachetnił" także właśnie sztukę fotograficzną. Niestety malarstwo, grafikę wszelkie kolaże itp. odbieram intuicyjnie, albowiem brak mi o tym wiedzy fachowej, w odróżnieniu od literatury i muzyki. Może to i dla mnie lepiej!
    serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedza niekoniecznie musi być przydatna, ale wrażliwość już tak, a tego przecież nie można Ci odmówić.
      Pozdrawiam

      Usuń