
Pobrano ze strony: http://tracara.com/americka-starleta-ponosno-srpkinja-sam/
Widoczna na zdjęciu powyżej super seks bomba według zawistnych kobiet, głównie dziennikarek (cytat ze strony: http://www.se.pl/rozrywka/gwiazdy/szok-silikonowe-monstrum-nicole-coco-austin-byla-kiedys-ladna-kobieta_188398.html to:
"... Nicole 'Coco' Austin (32 l.) przed laty była ładną brunetką o szczupłej figurze. Dziś wygląda jak kobieta ponton, który może lada chwila wybuchnąć i zatopić wszystko w silikonowym tsunami ..." To tyle co mogą powiedzieć/napisać kobiety o kobietach. A co mówią mężczyźni?
No cóż, prawdopodobnie większość t.zw. prawdziwych "macho" chciała by się znaleźć choć raz w życiu na takim pontonie. Gusta jednak się zmieniają, więc nie będzie o gustach. Spróbujmy podywagować o potrzebach, proszę sobie wyobrazić, że po zjedzeniu kilku tłustych i słodkich ciastek marzymy o korniszonku z czosnkiem, lub grzybku w occie, a ktoś nadal częstuje nas pralinkami!!! Podobnie jest z kobietami i mężczyznami (oczywiście tymi statystycznymi!), bo przecież "brunetki, blondynki ja wszystkie was dziewczynki ...
Po tym wstępie możemy przejść do do fotografii reklamowej, i głównie do podstaw kompozycji obrazu. Wśród wielu zdjęć słynnej "Coco" można znaleźć dobre i całkiem dobre, trudniej znaleźć te kiepskie. Ja jednak znalazłem, i proponuję zagadkę.
zdjecie z lewej pobrano ze strony: https://es.pinterest.com/pin/474426141968238345/, natomiast na zdjęciu z prawej strony naniosłem kilka retuszerskich korekt. Czym różnią się te poniższe dwa zdjęcia, dla ułatwienia umieszczone obok siebie? Pozornie niczym, to ta sama Coco tyle, że na zdjęciu z prawej strony, dla potrzeb tej notki, wykonałem dokonałem drobnego fotomontażu. Różnice proponuję odnaleźć samemu.
Nie chodzi zresztą o różnice, ale o ogólny odbiór obrazu. Modelka na zdjęciu z lewej, gwarowo to opisując, stoi "jak do wydojenia", na zdjęciu z prawej próbuje wyeksponować erotykę. Oczywiście w zdjęciu po prawej można jeszcze wiele poprawić (głowa powinna być ustawiona nieco profilem i zwrócona do góry, należało usunąć rozpraszające tło, modelka mogła jedną ręką lekko unieść włosy, itd., itd., ), nie zrobiono tego, stąd zdjęcie należy zakwalifikować do t.zw. "mordojebek sytuacyjnych".
Dla kontrastu chciałbym przedstawić typowe zdjęcie reklamowe
moim zdaniem wykonane perfekcyjnie (nawet palce dłoni są ułożone poprawnie - n.b. to była zagadka z poprzedniego zdjęcia, gdzie okazało się, że modelka lubi układać paluszki lewej dłoni w zalęzności od umiejscowienia drogiego pierścionka), obie sylwetki, męska i damska, niosą duży ładunek erotyzmu i mają duże oddziaływanie na klientów wszelakiej płci, wieku i zapatrywań. To po prostu dobra fotografia reklamowa wykonana zgodnie z zasadami starej dobrej szkoły.
Po zbadaniu źródła okazało się, że wykonawcą zdjęcia powyżej jest firma rosyjska skutecznie działająca na polskim rynku marketingowym. I wówczas przypomniałem sobie własne problemy sprzed ponad 40 lat. Zdjęcie po lewej stronie wykonałem na zwykłym czarno białym filmie pod koniec lat .60 ub.w. (tutaj jest zabarwione metodą graficzną). Już wtedy byłem przekonany, że mam przed sobą doskonale zbudowaną i wysportowaną modelkę, która jednak nie potrafi wyeksponować tego co ma najlepsze.
Zdjęcia powtarzaliśmy kilkadziesiąt razy na przestrzeni kilku dni. Problem był prozaiczny, ale trudny w realizacji. Modelka powinna między innymi na czas otwarcia migawki: a/ wciągnąć maksymalnie brzuch, b/ napiąć wszystkie mięśnie, c/ utrzymać stopy w zadanej pozycji (to trudne przy ekspozycji mięśni nóg), i chyba najtrudniejsze d/ zachować stan podniecenia tak, aby widać było profil piersi. Oczywiście do tego powinna się miło uśmiechać i zalotnie "łypnąć oczkiem".
Pomimo ścisłej współpracy założonego efektu nie osiągnęliśmy, bo zawsze pojawiała się jakaś wada. I tak przegrałem największe wyzwanie jakie podsunął mi los. Uparłem się bowiem, że zdjęcie reklamowe można wykonać jednym aparatem fotograficznym. Po kilku latach trafiła do mnie radziecka wersja "Playboy'a", gdzie zobaczyłem perfekcyjnie wykonane w kolorze zdjęcie "mojej" modelki. I wtedy przypomniało mi się powiedzenie: kasa Misiu, kasa.
Zdjęcia studyjne wykonywano bowiem w jednym czasie wieloma aparatami z tego samego miejsca, a potem składano je w jeden obraz. Dla mnie fotoamatora, zdobycie jednego aparatu "Pentacon six" (a takim wówczas dysponowałem) równało się zdobyciu kasy równoważnej wartości połowy "malucha". Dzisiaj takie zdjęcie można na dobrą sprawę wykonać kilkoma smartami za zlotówkę. No cóż, czasy się zmieniają ...
.