niedziela, 5 kwietnia 2015

W marcu jak w garncu, kwiecień plecień ...

Jeden dzień z przełomu marca i kwietnia b.r. sypnął niespodziankami pogodowymi.

Rano zapalił się blok.


Potem zapaliło się całe niebo. A tymczasem rzeczywistość okazała się prozaiczna. Tak w mieście mogą wyglądać wschody słońca, gdy promienie przedzierają się przez wysokie zabudowania, rozświetlając nisko zawieszone chmury.



Teraz mamy za plecami piękny zachód słońca. Ale ... widok na stronę przeciwną, czyli wschodnią, też daje niezłe zjawiska.


To znany efekt w dzielnicach, gdzie bloki są ustawione w kierunku wschód - zachód. Barwne refleksy to odbicie słońca w metalowych żaluzjach okiennych.



To nie jest zachód słońca. Po południu nagle nadciągnęły ciężkie chmury burzowe i rozpętało się śniegowe piekło.

Po kilku minutach zapanowała zima.



Kwietniowy poranek przywitał zimową aurą. To potężne 30 - metrowe drzewa widziane z 18 piętra wieżowca.
.

34 komentarze:

  1. W PONIEDZIAŁEK LANY
    ZAJĄCZEK ZALANY.
    KURY Z NIM TAŃCUJĄ,
    JAJKA MU MALUJĄ.
    KOGUT WCIĄGA KRESKĘ
    -PODKRĘCA IMPREZKĘ.
    CAŁA SALA SIĘ BUJA,
    DJ.GRA ALLELUJA!!!
    WESOŁYCH ŚWIĄT WAM ŻYCZĘ. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agatuszko. Skoro święta już w toku więc zrewanżuję się innym wierszykiem.

      Zając słaby wyszedł z nory
      Po pjaństwie trochę chory
      Patrzy ... śniegu pełno wszędzie
      to wigilia pewno będzie.
      Za cholerę nie pamięta
      czy on w dobre wyszedł święta.

      Wesołego Alleluja

      Usuń
    2. Zając chory?
      A to czemu?
      Zjadł szaleju zamiast dżemu?
      Kompot mu się sfermentował!
      I się biedny pochorował...
      Ale bazie znalazł blisko
      i przypomniał sobie wszystko :)

      Usuń
    3. Zając chory, biedaczysko
      Popieprzyło mu się wszystko
      Pieprzył szynkę i botwinkę
      I do wódki sypnął krzynkę
      Pieprzyć mu się chciało dalej
      Gdyby właśnie nie ten szalej
      Z nory wypadł krzycząc: Nalej!

      Usuń
    4. Zając rozrabia w kapuście. Wszystko mu się popieprzyło, bo kapusty nie było. ;) :)

      Usuń
    5. Czy to w dobrym guście
      Pieprzyć se w kapuście?
      Nie wie tego zając
      Wciąż kapustę bzykając.

      Usuń
  2. Nie trzeba wyjeżdżać aby zachwycić się widokami. Miejski pejzaż też bywa niezwykle piękny. Zdjęcia wspaniałe.






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te obrazy z reguły pojawiają się tylko na kilkanaście sekund, a więc to bardziej łut szczęścia.
      Dzięki za pochwałę.

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁ. Cóż więcej powiedzieć? Muszę najpierw z "Łału" się otrząsnąć.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy "łał" już opadł, czy jeszcze się otrząsasz? :)

      Usuń
    2. No, więc tak.
      W pierwszym "czytaniu" chciałam działkiem wodnym natrzeć na płonący budynek. W drugim "czytaniu" uznałam, że szkoda by było gasić tak widowiskowy pożar. Zresztą i tak zima sprawę załatwiła.

      Usuń
    3. Świetna opinia fachowca: szkoda gasić widowiskowy pożar:)))

      Usuń
    4. Jakbym zgasiła, to Anzai by nie miał takich momentów wspaniałych z samego rana. :)

      Usuń
    5. A "momenty były", bo faktycznie w chwili robienia zdjęcia oczami wyobraźni widziałem alEllę jak swoją sikawką gasi ogień na niebie. ;)

      Usuń
  4. Przez lata miałem takie widoki - to było jedyne co podobało mi się w blokowiskach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ja odwrotnie urodziłem się i mieszkałem kilkanaście lat w domku jednorodzinnym z małym strumykiem w końcu ogrodu. Blokowisko jednak pociąga wygodą. Windą zjeżdżam do garażu, mogę też po przejściu kilkunastu metrów skorzystać z przystanku A/T, no i najważniejsze blok jest połączony podziemnym przejściem z całonocnym sklepem i apteką. Wszystko nadzorują kamery i ochrona.

      Usuń
    2. No wiesz Ty to mieszkasz w apartamentowce... Ja pisałem o PRLowskich blokoowidskach, 4piętra bez windy i śmietnik przed oknami. Tyle że do "apteki" całonocnej było blisko... W lecie wielu "leczyło" się tam przez całą noc 😁

      Usuń
    3. To też było kiedyś obskurne 16 piętrowe blokowisko, z obsikanymi klatkami, powybijanymi szybami, powyrywanymi kontaktami, klamkami, zalanymi nieraz spalonymi komórkami, ... w którym jednak tętniło życie lokatorskie. Teraz jest luksus, mieszka 1/3 lokatorów, i można nawet umrzeć w samotności, po prostu zamarło życie społeczne.

      Usuń
    4. Z tym zamieraniem to pełna zgoda - zawsze zazdrościłem mieszkańcom familoków, jak to sobie po szychcie z piwkiem na podwórko wychodzą, bajtle pod nogami biegają, a chopy w karty łupią aż miło.

      Usuń
    5. I właściwie nie wiadomo co spowodowało taką sytuację. Czy ludzie boją się wychodzić z domów, nie ma ich w tych domach (emigracja, praca), są zmęczeni, czy może jeszcze coś?

      Usuń
    6. Telewizja, video a potem DVD itp. zatomizowanym społeczeństwem łatwiej manipulować, więc rządzący jak michę miodu chwycili akurat te wynalazki i hajda je propagować.

      Usuń
    7. Racja, też bym na "ławie oskarżonych' posadził nie tyle środki masowego przekazu, co ich miernych kreatorów.
      Chociaż ... nie wiem, czy pamiętasz jak w PRL podczas wieczornych filmów, gdy "lud pracujący miast i wsi" zasiadał przed TV, to wszystkie (!) okna zaczynały mrugać w jednakowym jasnoniebieskim rytmie? To był masowy przekaz!

      Usuń
    8. Oczywiście...
      Dlatego rządzący PRLem szybko się zorientowali, że działanie poprzez TV jest tańsze i skuteczniejsze niż poprzez SB (nie od dziś wiadomo że wojsko (w tym przypadku WSI) jest inteligentniejsze od policji (w tym przypadku milicji obywatelskiej). Nieźle to opisał Łysiak już prawie trzydzieści lat temu... Prosta kontynuacja zasady Goebbelsa - jeśli pokażemy Komorowskiego tysiąc razy na ekranie i powiemy że w/g sondaży to on wygra - to on wygra, bo w ten sposób manipulujemy wyborcami tak by sami zaczęli wierzyć w to co im podajemy do wierzenia.
      Dziś już nikt nie katuje nas "słowem wstępnym", bo władcy zorientowali się że to nie działa, ale za to mamy taki dobór treści aby i tak żadna wolna myśl się nie pojawiła. Zamiast sobotniej "uczty westernowej" mamy nawał propozycji, który działa niczym suto zastawiony stół weselny - na drugi dzień kac, ból, głowy i ... s..czka!

      Usuń
    9. Siłę przekazu TV doceniła również opozycja, i w takich programach jak "Kabaret..." Olgi Lipińskiej, czy "60 minut na godzinę" Fedorowicza, okładała reżim po pysku. Czasami zaczynam podejrzewać, że to nie nasi styropianowi bohaterowie, a właśnie artyści kabaretów rozłożyli system PRL.

      Usuń
    10. Kabareciarze w mniejszym lub większym stopniu byli ludźmi koncesji. Przez moment cenzura puszczała nieco więcej ale to były tylko lata 80/81. Generalnie wyśmiewano tylko to co było na rękę władzom. WSI doskonale opanowały sztukę manipulacji nastrojami i kreowania "mitów narodowych", ot weźmy taki mit tępego robola lansowany w "kabareciku" Lipińskiej, albo te słynne powiedzonka że jak by za kradzież karano obcięciem ręki to wszyscy Polacy chodzili by z protezami... one bardzo służyły reżimowi, pytanie retoryczne komu służyli ci którzy takie teksy tworzyli i publikowali na antenie?

      Usuń
    11. Zauważ, że ten przykładowy robol, np. woźny Turecki z kabaretu Lipińskiej, dzięki swojemu chłopskiemu rozumowi, też został wykreowany na dyrektora teatru. Nie powiesz chyba, że władza nie potrafiła się śmiać z siebie? Zresztą potem pokazano inne przykłady durnych, albo oportunistycznych kierowników teatru, które w rzeczywistości musiały doprowadzić do upadku kabaretu, czyli PRL.
      Także Fedorowicz każde swoje zatrzymanie przez SB opisywał w postaci kolejnych felietonów.
      Nie wiem komu służyli ówcześni aktorzy, ale z pewnością pokazywali prawdę. Dzisiejsi też to pokazują, ale dzisiejsza władza to i demokrację ma w czarnej dziurze ...

      Usuń
    12. Chodziło mi bardziej o tę piosenkę z leitmotivem "a żołądki jednakowe" wyśpiewywaną przez pomiętych, brudnych, zapijaczonych roboli" - przez pewien czas to był "przebój" "Kabareciku". Dziwnym trafem akurat te same tezy nagłaśniała propaganda oficjalna - że to się robolom podwyżek zachciewa itp. warchoły ... no dziś mamy dokładnie to samo i także usłużnych kabareciarzy na podorędziu. Zresztą cały przekaz "kabareciku" Lipińskiej to było jedno dosadne stwierdzenie "was Polaczki to trzeba za mordę trzymać, a jak się wam nie podoba ten czy inny człowiek to przyjdzie taki Turecki i dopiero wtedy weźmiecie w dupska". Dokładnie po linii partyjnej...

      Fedorowicz opisywał każde swoje spotkanie z SB... sam napisałeś, a ilu było takich którzy mogli sobie swoje spotkania z SB opisywać... na papierze toaletowym tuż przed użyciem, bo i tak nikt by im tego nie opublikował? Cenzura działała pełną parą, dla jednych były koncesje na innych zapisy. I teraz także tak jest, a jak który kabaret zechce powiedzieć zbyt wiele, To już się go do TV nie zaprosi, a jak im się szmal urwie to szybko "rura zmięknie".

      Nie znam takiej władzy która by się potrafiła śmiać sama z siebie, to zresztą chyba immanentna cecha władzy... co innego zezwolić na obśmianie w kabarecie jakiegoś towarzysza co to "wicie rozumicie, i tak wkrótce szurnięty zostanie".

      Usuń
    13. Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na to, że jednak oba programy zostały zdjęte, gdy władza straciła nadzieję na to, że autorzy będą posłuszni. Lipińska nie protestowała, więc dali jej spokój, z Fedorowiczem było gorzej, bo faktycznie opisywał swoje spotkania z SB, mimo, że obiecywał co innego. Jak się zorientowali, to mu zamknęli program w "Trójce". Ale on przeszedł do TV, potem rysował, pisał do gazetek, i wreszcie go wyprawili do Francji. Cenzura nigdy sobie nie dawała rady z satyrą, z dobrą satyrą.
      A władza, prawie każda, śmieje się z siebie, tylko, że robi to przy kieliszeczku (vide h.. dupa i kamieni kupa), np. w knajpie "U Sowy". ;)

      Usuń
  5. Zdjęcia zjawiskowe! Kiedyś ludzie mieli czas na socjalizację, ponieważ kończyli pracę o 16 i wiedzieli, że tej pracy nie stracą. Dach nad głową też każdy będzie miał. Piszę o tym w poście Szukanie szczęścia. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego gościa!
      Świat się zmienia, coś tracimy, coś zyskujemy, a praca i dom zawsze pozostają najważniejsze.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ultra - ten "dach nad głową" to były często cztery pokolenia w jednym M4...
      po 16 większość zatrudnionych jechała jeszcze na działki, lub imała się prac dodatkowych (zostawała po godzinach, brała "nadliczbówki itp.), żeby jakoś związać koniec z końcem.

      Ludzie się socjalizowali, bo nie było ogłupiacza, a jak był to zaledwie dwa programy w których i tak "puszczano" to samo.

      Usuń
    3. Lepsze nawet M2 i pięć pokoleń, niż kwatera u brata Alberta, czy "pod mostem".

      Usuń
  6. Wspaniała fotorelacja, gdyby nie podpis uwierzyłabym, że mogłaby być z jednego dnia, bo ten marzec potrafi nas zaskakiwać, że nie wspomnę już o kwietniu. A na dokładkę majowi się pomieszało...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie sytuacje, gdy w ciągu kilkunastu godzin (od zachodu do wschodu) aura przedstawia nam "Cztery pory roku". To ostatnie zdjęcie zimy wykonałem kilka minut po wschodzie Słońca ...

      Usuń