Hipoteza sprawdziła się częściowo. Martwa natura (parawany, biusthaltery, itp.) ukazała się w pełnej krasie, gorzej było z zawartością plaży. Zgodnie stwierdziliśmy, że młodzież dzisiejsza jest ociężała, podstarzała, przetłuszczona (albo na odwrót wyniszczona odchudzaniem), i ogólnie znacznie mniej apetyczna niż w czasach PRL-owskich. Za głównego winnego uznaliśmy brak powszechnego uprawiania sportu. Podbudowany takimi ustaleniami po powrocie sięgnąłem do archiwów i oto:
Wydaje się, że to prawda, bo tak jak w piosence:
https://www.youtube.com/watch?v=h7ES_rO9bFM
za naszych czasów byliśmy piękni i młodzi (przed dalszym oglądaniem zdjęć warto kliknąć powyższy link). Zajęcia sportowe w zasadzie na każdym poziomie i profilu kształcenia były obowiązkowe. Młodzież, może nie umiała pływać, bo nie było dużo basenów, ale lubiła grać w piłkę (każdy wiedział co to jest dwutakt w koszykówce), biegać, i ogólnie szpanować wyglądem.
Zdjęcie wyżej "1337 b1" przedstawia spacer po nadmorskich wydmach. To było zakazane, ale gdzie można zrealizować potrzeby nabrzmiałe i rozbuchane na widok tak pięknych ciał? Zdjęcie zostało wykonane w 1973 r., i niestety na czarno białym filmie. Po pokolorowaniu dostępnymi graficznie metodami wyglądało tak jak niżej "1337 b2".
Repertuar zachowań PRL-owskiego wczasowicza na wybiegu nie był zbyt imponujący. Przegląd "towaru" wykonywany był z niezwykłą dyskrecją, często od tyłu ("1344 a1")
lub znienacka (1343 a1).
Podryw odbywał się w nadmorskich barach przy szklance Coca Coli lub tp. płynu. Jak widać na zdjęciu ("1327 a2") "towar" był doskonałej jakości, z wieloletnią gwarancją, nawet bez wspomagania kosmetykami. Damy, jak Diany, prosto z morza siadały do stolika.
Jeżeli zawarte znajomości rokowały na dłużej, to często przenosiły się do kwater w domkach, lub ośrodkach wczasowych ("1325 a2")
Nie brakowało też uroczych niespodzianek, bo towar podrywany miał charakterystyczne dla wczasowiczek cechy, które najczęściej określano sloganem "Z tyłu liceum, z przodu muzeum". Trzeba jednak przyznać, że nawet muzea, a'la 40+ ("1272 a2" to już "sesja atelier'owa") były niezwykle apetycznymi przybytkami.
Jak widać panie nie goliły łydek, ("1343 a1"), ud, a także pozostałych części ciała nadających się do golenia, a pomimo tego wyglądały pięknie w swoich "kategoriach".
Dla większości osób przebywających w ośrodkach nadmorskich już po kilku dniach wrogiem nr 1, stawał się nadmorski piach i sól wdzierająca się wszędzie. Prawdziwym utrapieniem było utrzymanie pościeli bez ziarnka piasku i fryzury bez osadu soli morskiej. To drugie szczególnie dotyczyło długowłosych osobników. Stąd też panie nawet na plażach dla nudystów pilnie zajmowały się swoimi włosami ("1318 c4.")
Warto było, bo efekt był piorunujący. To ("1338 c7") "wyjściowa" kategoria 50+
Niektóre panie nie miały problemów z włosami, bo posiadając doskonałą anatomicznie sylwetkę wiedziały, że na włosy nikt nie spojrzy. Tutaj ("1327 c3", i c4") kategoria 60+
Zdarzały się też cuda, czyli tak zwany "full wypas", a więc wszystko w jednym. Szkoda tylko, że fryzura umyta szamponem, i wymodelowana suszarką ("1362 a4")
już po kilku minutach spaceru nad morzem wracała do poprzedniego stanu ("1362 a6").
Niestety do domów wracali także wczasowicze.
.
Och, aż poczułam zapach morza... Piękne było to nasze pokolenie. A jakie radosne! Ani śladu cellulitu, zauważyłeś? Nawet te wyższe kategorie wiekowe bez skazy. Ani śladu niedożywienia i skrzywień - no wprost modelowe. Masz rację, można się podbudować i podnieść samoocenę:))
OdpowiedzUsuń"Skórkę pomarańczową" to chyba miały niektóre panie. Rozmawiałem z tą najstarszą (która jej nie miała), ona była pływaczką, i cały czas uprawiała sport, była b. szczupła, i tyła b. powoli. Niestety sama się śmiała, że nie może chodzić na nago, bo "wszystko" jej wisi. Pozostałe dziewczyny (często się spotykaliśmy, a z jedną mieszkałem prawie 10 lat), dorobiły się cellulitu. Tu na zdjęciach tego nie widać, bo po zmniejszeniu i kolorowaniu krostki giną, zachowują się tylko dłuższe włosy np. na łydkach, to ciekawy efekt grafiki komputerowej.
UsuńMasz rację w 100 %. Nasze pokolenie jest nie do porównania. Sięgnęłam do albumów ze zdjeciami naszej ś.p. mamy, właśnie z nad morza. Lata 60-te, 70-te. Jacy pięni ludzie na plażach....i radośni. Teraz widzę (szczególnie tu, w Holandii), na ulicach w upał młode dziewczyny, prawie nagie, z "wylewającym się" ciałkiem tu i ówdzie, bez żenady i kompleksów prezentują się. Brak sportu i fatalna dieta, (fryty z majonezem i opiekanym na wysokim tłuszczu "glutem", zapijane colą). Spacerują z torebka czipsów w ręce. Media i lekarze zaczynają bić na alarm, bo juz dzieci rodzą się otyłe....Kobiety wymieniają się najnowszymi wiadomościami ze sfery diet, ale przeciez problem jest głębszy...
OdpowiedzUsuńNam pozostaje wspominać :)
Na ulicach zawsze było nieco więcej tłuściochów, ale w szkole zdarzał się najwyżej jeden grubas na klasę. Jednak jedzenie naturalne, nawet tłuste tak nie tuczyło jak te dzisiejsze fast foody. No i oczywiście ruch, chociażby codzienna wieczorna zabawa w "chowanego" ...
UsuńWspominajmy więc, przecież było pięknie. :)
Trudno nie przyznać racji.
OdpowiedzUsuńSzczególnie jak się patrzy na te "lasencje" chętne do wyrwania. ;)
UsuńJa nie rozumiem czemu w tamtych latach miałam kompleksy i czemu unikam lustra teraz skoro właściwie nie mam powodów..
OdpowiedzUsuńMasz rację - było na czym "oko zawiesić" CHłopcy też nieżle się prezentowali...Były nieraz takie egzemplarze ,że och i uch..A teraz no cóż - zdarzy się jakiś egzemplarz i się okazuje, że stracony dla płci przeciwnej....
To prawda, "lepiej wspominać grzechy, niż żałować, że się ich nie popełniło". Ale do tych mądrości dochodzimy po latach.
UsuńMyślę też, że to nie tylko kwestia wyglądu, ale i relacji pomiędzy ludźmi, takiej agresji jak teraz dawniej nie było. Przjaźnie z plaży i z pociągu często pozostawały na wiele lat.
Wprawdzie to co piękne nie zawsze było równie wartościowe, ale fakt, że było na czym oko zawiesić, i nie tylko ... :)
Fakt - tyle agresji co teraz nie było i sorry - ja tego nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńAgresja jest pochodną rozwarstwienia społecznego. Ludzie odgrodzili się od siebie nie tylko żelaznymi bramami, i siatkami, ale także kamerami i przede wszystkim psychiką. Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać, ani przypadkowo jadąc np. w windzie, ani podczas dłuższego wspólnego przebywania w innych miejscach. To nieuchronnie, w społeczeństwach wykształconych i cywilizowanych, prowadzi do czegoś w rodzaju "wystrzału z Aurory". Niestety.
UsuńFakt faktem.
UsuńJak zaczynałem moja przygodę ze szlakami to normą było przywitanie się z osobami mijanymi. "Szczęść Boże", "dzień dobry" i kilka zdawkowych słów. jakieś uwagi o czekających nas odcinkach... Teraz to ewenement. Raz że w góry wyszedł element cokolwiek tu obcy, a dwa że sami się zmieniliśmy.
Choć ja osobiście mam to szczęście że w moim środowisku wciąż jeszcze spotykam ludzi którzy chcą słowo zamienić za słowo. czy to na szlaku, czy w autobusie który mnie wywozi w Pogórze czy ... do pracy ;-)
Świat się zmienia nie do poznania. Na przełomie lat 50/60 ub.w., gdy się zepsuł samochód i ktoś próbował go naprawić na drodze, to obok WSZYSCY się zatrzymywali pytając, czy trzeba w czymś pomóc. Dzisiaj też się zatrzymują ... żeby obrabować.
UsuńBo najwięcej witaminy mają PRL- owskie dziewczyny, o!
OdpowiedzUsuńSzczególnie jak witaminy zażywa się doustnie, albo w postaci okładów. ;) :)
UsuńOd takiego mena, co się znajduje przy tej rozczochranej suszarką a potem uczesanej, witaminy zażyłabym nawet na śpiąco. :) ;)
Usuń;) :)
UsuńAnzai, usunęłam komentarze zakłócające ciszę nocną. Bardzo dziękuję za czujność, dyg, dyg... :)
OdpowiedzUsuń... żartowałem, ale może masz rację, że i na zimne trzeba dmuchać.
UsuńSama miałam taki strój w kropeczki i pewnie nie wyglądałam źle, ale w ogóle nie przywiązywałam wagi do stroju. Bardziej myślałam o swojej paczce, ponieważ praktycznie solo nie poruszałam się, tylko w grupie. Graliśmy najczęściej w siatkowkę, na imprezach do jedzenia był serek, śledź. Za to rozmowy, dyskusje, psikusy, śmiechy dźwięczą do dziś w uszach. Obecnie modelowy nastolatek to samotny w sieci człowiek. A może to ja idealizuję dawne czasy, nie wiem.
OdpowiedzUsuńTak, samotność, a bardziej "samotność w tłumie", to chyba największa wada dzisiejszych czasów. Na b. krótko wydawało się, że "Nasza klasa" będzie czymś ożywczym, ale to się tylko wydawało ...
UsuńWażne, że te miłe wspomnienia z młodości pozostaną. Serek, śledź, ale i przede wszystkim gotowane jajka z majonezem faktycznie nadal kojarzą się z tamtymi imprezami. :)