wtorek, 17 listopada 2015

"Gołe baby" z Krainy Lochy i Ciemności

Ciemność! Widzę ciemność! Tak można stwierdzić trafiając przypadkowo na blog króla, może knezia ... chociaż nie ... bardziej pasuje - knechta z tej krainy. A więc wchodzimy do Krainy Lochy i Ciemności i widzimy (nie podaję linku, bo nie warto, wystarczy zrzut screen'u):





Otóż według tych knechtów gołe baby to np. moja pra...prababka Anna Maria. I - o dziwo - knechci mają rację! Proszę się przyjrzeć, na zdjęciu "505 a":

już wcześniej publikowanym, moja pra... pra (pierwsza z lewej z parasolką) ma odsłonięte kostki!!! Rzecz niedopuszczalna w tamtych czasach, bo zdjęcie pochodzi prawdopodobnie z lat 1882-1886. To autentyczna "goła baba" według knechtów, i nie tłumaczy jej fakt, że jest ona u tzw. "wód". Jeszcze gorzej prezentuje się dama z prawej strony, bo ma odsłonięte do połowy łydki!



Próbując wyjaśnić, że mój blog to nie tylko zdjęcia gołych modelek z niewidocznymi lub zasłoniętymi twarzami, z lat 1960-1980, i obrazy (fotomontaże) 9 listopada 2015 o 08:20 napisałem:
"... N.b. wyjątkowo chciałbym zamieścić poniżej obrazek „baby”, to moja babcia … według Was goła baba. Wystarczyło tylko zerknąć na kilka notek niżej..."

Całość komentarza można zobaczyć tutaj:
http://szczur-z-loch-ness.blog.onet.pl/2015/11/07/suplement/#comments


W odpowiedzi jeden z knechtów niejaki "Szczur z czegoś tam" publikując na blogu mój adres URL skłamał, twierdząc, jakobym sam nazwał zdjęcia swojej rodziny zdjęciami "gołych bab", i zaprosił czeredę swojego Towarzystwa Wzajemnej Adoracji do składania komentarzy. Jeden z najłagodniejszych komentarzy "Wstydź się zboczeńcu!" pozostawiłem na blogu pozostałe znacznie bardziej wulgarne  skopiowałem i przekazałem do odnośnej sekcji kontroli sieci publicznych przy GIODO (Gen. Insp. Ochrony Danych Osobowych). Pod koniec tej notki poinformuję Czytelników jak postępować, i gdzie zgłaszać przypadki wulgarnego hejtu.


Tymczasem spróbuję powrócić do pytania postawionego w poprzedniej notce. A więc, czy publikować zdjęcia dawno zmarłych osób, których autorem jest mój nieżyjący dziadek i ojciec? Sprawa jest dość skomplikowana, bo zdjęcia te poza tym, że zostały zakwalifikowane przez ojca jako nieudane i nigdy nie były wywoływane, pochodzą z sytuacji dość intymnych jak na ówczesne czasy. Z drugiej strony ich zawartość faktograficzna ma już znaczenie historyczne. To zdjęcie "1473 a1"
zostało wykonane w 1938 r. przez mojego ojca na prośbę damy leżącej na tapczanie. Z serii kolejnych zdjęć, bardziej "rozbieranych", wnioskuję, że ojciec prośbę damy wykonał z naddatkiem, ku obopólnemu zadowoleniu. Jednak na kolejnych zdjęciach (niepublikowanych), poza damą, widać z prawej strony radiolę, czyli przedwojenne radio z gramofonem i wbudowanymi dwoma głośnikami. Na radioli masa różnych bibelotów z tamtych czasów (figurki, serwetki, budzik, kryształy itp.), a więc kopalnia wiedzy o tamtych przedwojennych czasach. Krzywa linia dolnego marginesu wynika ze znacznego skręcenia negatywu, co zniekształca obraz. Na zdjęciu "1470 a1" z tych powodów dach wydaje się zapadniętym.


Intuicja podpowiada, że skoro ojciec tych zdjęć nie publikował to pewnie robił to z jakichś powodów. A więc nie publikować. Pozostaną w domowym archiwum. To jedno z tych zdjęć opublikowałem w całości wyżej, bo przypominam sobie, że tapczan ten, robiony na zamówienie, służył mi jako trampolina. Stare, dobre sprężyny przetrzymały do końca lat 70', do dzisiaj tapczan stoi na działce u jednego z sąsiadów. Pamiętam, że w czasie burzy, albo podczas nocnych koszmarów uciekałem do rodziców śpiących na tym tapczanie.


To kolejna "goła baba" (zdjęcie "1472 a1" - ok. 1952 r.) według knechtów z Krainy Lochy i Ciemności.
Wywołane zdjęcie, skadrowane w "żółtej ramce" znalazłem w archiwach u mamy. Dla mnie jednak prawdziwą niespodzianką było odnalezienie negatywu na którym widać z lewej strony fragment starego fotela (pierwowzór "amerykanki"). To była moja kraina moich marzeń. Tu czytałem książki, rozkładałem zabawki, i tu często zasypiałem razem z nimi i z moim psem. Prawdziwą wartością dla kolekcjonerów jest jednak negatyw wykonany nie na celuloidzie lecz na przyciętej płycie szklanej, w tym celu pozostawiłem nie skadrowane marginesy, gdzie widać miejsca przycinania szkła.


Około kilkuset zdjęć to obrazki sytuacyjne, takie jak na zdjęciu "1470 a1" (1947 r.), robione z zaskoczenia,
tutaj pod fotografowanymi wywróciła się ławka. I z tymi zdjęciami jest najwięcej kłopotów. To jedno z wielu spotkań kolegów i koleżanek ojca ze studiów. Od ojca wiem, że uchwycił sytuację, gdy ogrodowa dwuosobowa ławka nie wytrzymała i 5 osób znalazło się na ziemi.


Zdjęcie "1471 a1" pochodzi z tej samej serii, chociaż jest to spotkanie w innym składzie i z innej okazji.
Tutaj także koledzy i znajomi ojca z Politechniki, wśród nich przyszły prorektor, oraz znana aktorka (zaczynała w łódzkiej "Cytrynie"). Jak widać przyjęcie zaczęło się na świeżym powietrzu, a skończyło w mieszkaniu (widoczny słynny zegar kominkowy). Fotograf, prawdopodobnie osłabiony wypitym alkoholem zapomniał przesunąć błonę, i na jednej klatce pojawiły się dwa zdjęcia. I tutaj mała dygresja skierowana do fotografów z tamtych lat.  


Wszystkie aparaty z centralną migawką miały podobną konstrukcję, naciąg filmu i naciąg migawki nie były zsynchronizowane. Na błonach często więc pojawiały się puste klatki (bo fotograf bojąc się nałożenia zdjęć na zapas przesuwał film), albo takie jak na powyższym zdjęciu klatki podwójnie naświetlone. Linhof jakim ojciec robił te zdjęcia miał już obie opcje, po naciągnięciu (albo załadowaniu kasety z płytą szklaną) można było też automatycznie uaktywnić migawkę. Tu jednak chodziło o zdjęcie sytuacyjne, więc nie było czasu na dokładne ustawianie aparatu.


Wracamy teraz do "baby", która według knechtów była "gołą babą". Otóż jest to ta sama baba, rok wcześniej (zdjęcie "1465 a1" z ok. 1948 r.). Ustawa Bierutowska z czerwca 1948 r. wywłaszczała właścicieli nieruchomości, które po wojnie zostały przeznaczone na cele publiczne. To spotkało moją babcię, jedyną pozostałą w Polsce właścicielkę w 1/17 znanego uzdrowiska polskiego. W praktyce jednak wywłaszczenie, o ile nie można było od razu znaleźć nowego gospodarza danego obiektu, polegało na czasowym powierzeniu dotychczasowym właścicielom zarządzania danym obiektem. A więc na powyższym zdjęciu "baba", czyli moja babcia, jako dyrektor ośrodka na tle "swojej już nie swojej" nieruchomości.


Tu warto jeszcze powrócić do historii tamtych czasów. Otóż zarówno władze hitlerowskie jak i późniejsze stalinowskie generalnie likwidowały polskich właścicieli nieruchomości. Robiono to oficjalnie rekwirując dobra, lub mniej oficjalnie aresztując i skazując tym samym na zagładę. Z tych powodów od wejścia Niemiec do Polski aż do zakończenia epoki stalinowskiej w 1953 r. właściciele nie przyznawali się do swoich nieruchomości (licząc na zmiany polityczne) i starali się wyglądem zewnętrznym upodabniać do niezwykle ubogiego powojennego społeczeństwa, aby nie spowodować zainteresowania ciekawskich.


Podobnie było z rodzinnym domem, któremu po wojnie zagrażało dokwaterowanie dwóch osób na prawach współlokatorów. Na szczęście rodzice "podrasowali" nieco dom i otoczenie, podpierając niby zawalający się dach i płot, i tym sposobem udało się przetrwać aż do 1963 r.



Zgodnie z obietnicą podaję teraz jeden z bardzo skutecznych i bezpiecznych sposobów przeciwdziałania hejtowi. Polega on na tym, że po stwierdzeniu, iż skarżący się na hejt ma rację, autora hejtu wciąga się na listę "obserwowanych hejterów". To powoduje, iż wskazany blog /autor ma ograniczone pole dostępu. Google'owskie aplikacje blokują bowiem wyświetlanie takiego adresu URL, blog nie jest widzialny dla tych, którzy go nie chcą widzieć, i także hejter nie zobaczy blogów, które nie życzą sobie jego obecności. To naprawdę działa! Wiem, bo ja także jestem hejterem dla ONR-owców i neonazistów.  


Jak odróżnić hejt od nieszkodliwej, czasami nawet ostrej wymiany komentarzy? Otóż hejt to siejąca nienawiść wobec konkretnej osoby bądź instytucji akcja pojawiająca się bez powodu, jakby dla sportu - tutaj autor hejtu sam się przyznaje (obraz na początku notki): "... stałem, jak nie przymierzając dziewka przy Neostradzie i zastanawiałem się o czym napisać ..."
Hejt to także zmasowane akcje frustratów, którzy wolą budować poczucie własnej wartości na nienawiści wobec ludzi, których nie znają i tematów których nie rozumieją.


Kolejnym elementem dowodzącym, iż mamy do czynienia z hejtem, jest fakt, iż grupy hejterów działają w sposób zorganizowany. Ich komentarze pojawiają się w określonym miejscu i czasie. Sami spotykają się na przykład na zamkniętych anonimowych forach i - aby sprawić wrażenie silnej grupy - rozgłaszają to w sieci. Fora te muszą być anonimowe, gdyż po pierwsze uprawiana przez nich działalność często jest łamaniem prawa obowiązującego podczas rejestracji bloga, i także dlatego, że czują, że ich działalność jest zwyczajnie żenująca. Wiadomo, w grupie zawsze raźniej.


Jeżeli te czynniki wystąpią, tak jak w moim przypadku, to warto, a nawet trzeba, w imię walki z agresją na blogach, zalogować się na jednej ze stron, np. tej:
i po wypełnieniu kilku ankiet kliknąć: "Enter". Tak jak wspominałem wyżej, doniesienie na hejtera (i całe grupy) umożliwia innym osobom ominięcie tego typu środowisk. Przyjmujący wniosek nie informują o podjętych decyzjach, jednak efekt jest zauważalny, hejter odnotowuje mniejszą ilość wejść, a składający wniosek zostaje objęty selekcją negatywnych treści.


Oczywiście przed złożeniem zawiadomienia należy zarejestrować adres strony na której ukazały się hejterskie teksty (wystarczy taki zrzut jak u góry tekstu, tylko z niezakrytym adresem URL), oraz skopiowane (a jeszcze lepiej także zrzuty ekranowe) teksty i komentarze. Nie przejmujmy się tym, gdy przedmiotowe strony i komentarze zostaną usunięte, bowiem w sieci niczego nie można usunąć, można najwyżej tylko przesunąć plik w inne miejsce.
.

19 komentarzy:

  1. :-) Fajne te "gołe baby" :-) Zawsze masz interesujące historyjki do tych i "tamtych" fotografii. To lubię.
    No i dzięki za cenne informacje na temot "hejtów". Wprawdzie nie mam z tym problemów, ale kto wie?....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Baby" zawsze są fajne. A historyjki? No cóż nie wiem jaką byś miała minę, gdyby nagle po ponad 50 latach ktoś Ci pokazał setki zdjęć z Twojego dzieciństwa? Ja jestem urzeczony tym, bo o wielu szczegółach, głównie sprzętach już zapomniałem, a tu nagle takie reminiscencje.
      Hejt jak hejt, ale i my przez kobitkę "blondynkę" co nie odróżnia bonsai od bonzai też mieliśmy kłopoty. ;)

      Usuń
  2. Zdjęcia fajne ale z tym wywlaszaniem to było nieco inaczej. Wywlaszczano dopiero w połowie lat 60tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Z tego domku wywłaszczono nas w 1963 r. Babcia zarządzała ośrodkiem do 1968 r., potem wypłacono jej śmiesznie niskie odszkodowanie.

      Usuń
  3. Nie wiem czy jest sens zajmować się popaprańcami - dość ich już los skrzywdził że się w ogóle urodzili. Skoro facecik bezbarwny jak sam pisze dopiero myśli co ma napisać - czyli nie ma do powiedzenia nic. Pustak pisze o niczym i to jest ich cała karma intelektualna.
    Prezentujesz niesamowite treści a tój blog zasługuje na wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uznanie, pewnie trochę niezasłużone, bo przecież niesamowitość tego co prezentuję wynika z zupełnie przypadkowego odnalezienia negatywów przeznaczonych wcześniej do wyrzucenia.
      Co do tych "popaprańców", to jam bym nie odnosił tego do wszystkich, jednego znam osobiście, to wielce szanowany człowiek, z dwiema innymi osobami wymieniam komentarze od ponad kilkunastu lat, ale wiadomo, w tłumie jesteśmy innymi. Dziwi mnie tylko ten oportunizm.

      Usuń
    2. Ale jednak je odnalazłeś, wywołałeś, uczyniłeś zdatnymi do użycia itd. To wcale nie mało.

      Usuń
  4. Odkąd zaczęłam otrzymywać maile od osób, które zakładają adresy tylko na chwilę, a potem je natychmiast likwidują -/typu : że "sama sobie wpisuję komentarze", i że "powinnam najpierw iść do gimnazjum, którego i tak nigdy nie ukończę"/ - przestało mnie już cokolwiek dziwić. Chociaż czasami mam ochotę zamknąc komputer na zawsze i nigdy go już nie otworzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E-maile to pieszczota, ja po artykule ośmieszającym ONR-owców i neonazistów miałem pogróżki typu: "wiemy, do jakiego przedszkola chodzą twoje wnuczki, i gdzie pracuje twoja żona", kiedyś nawet nadpalono mi drzwi do mieszkania. Ale to było związane z blogiem politycznym.
      Tutaj jednak jest coś innego. Przedstawiam zdjęcie babci informujące, że na blogu są też takie "baby", a potem ktoś kłamie twierdząc, że ja sam na swoją rodzinę mówię "gołe baby". To wszystko odbywa się przy milczącym aplauzie poważanych skądinąd osób. Trochę to dziwne. Ale może jestem przeczulony i może ... te osoby nie są aż tak poważane? ;) :)

      PS. E-maile są najłatwiejsze do ustalenia nadawcy. Tylko treść w nich zawarta musi spełniać wymagania niezbędne dla organów śledczych. A to już inna sprawa.

      Usuń
  5. Niewiele z tego rozumiem ale zdjęcia oglądam z przyjemnością. Mnie uspokajają takie widoki ale może kogoś drażnią sielskie klimaty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tego nie rozumiem (Co komu do domu, jak dom nie jego?). Te sielskie klimaty faktycznie są przyjemnością, bo ludzie wtedy mieli więcej czasu dla siebie. A może jednak potrzebna nam wojna?

      Usuń
    2. Klik dobry:)
      Dołączam do klubu. Też lubię takie przyjemności. :)

      Pozdrawiam Klubowiczów Przyjemnościowych.

      Usuń
    3. :) Dobry
      Miło widzieć w klubie. Przyjemności nigdy nie za wiele.

      Usuń
    4. O! Mamy klub? Proponuję: Klub Takich Co Nie Potrzebują Wojen:))) W skrócie KTCNPW !

      Usuń
    5. No to musimy wybrać prezesa/prezeskę ;)

      Usuń
    6. O nie! Nazwa prezes/prezeska nie pasuje do takiego zacnego klubu. Proponuję następujące stanowiska:
      W miejsce prezesa - PRZYJEMN, sekretarka - PRZYJEMNOSTKA, członkowie zwykli - PRZYJEMNI.
      Składam wniosek o przegłosowanie lub podawanie innych propozycji, a potem głosowanie.
      O!

      Usuń
    7. Rozumiem, że efekty naszej pracy to: PRZYJEMNIĄTKA? ;)

      Usuń
    8. Hi, hi, hi... Głosuję za! Za wszystkimi propozycjami!

      Usuń