poniedziałek, 15 lipca 2013

Retusz, czy fotomontaż? Granice kiczu

We wcześniejszych postach starałem się ukazać najprostsze techniki korygowania zdjęć. Tym razem chciałbym przybliżyć tę bardzo cienką granicę jaka nieraz dzieli nas - w tym przypadku mnie - od wytworzenia zwykłego kiczu. W poprzednim poście przytoczyłem i opublikowałem bajkowe zdjęcie 6fg jakie może się tylko przyśnić.



Jak to w bajkach bywa widząc takie cudo, chce się czarować jeszcze dalej. Można np. tak:



Pominę już opis tego w jaki sposób mogło powstać powyższe zdjęcie/obraz, bo stali Czytelnicy tego rozwijającego się bloga bez trudu znajdą odpowiedź.



Czasami zostajemy zauroczeni niezwykłym oświetleniem jakie fotografujący np. kwiaty zastał i oddał w sposób jak na zdjęciach poniżej.



Czy te zdjęcia, pobrane z w.wym strony, też możemy poprawić, albo popsuć? Oczywiście tak. Ja to zrobiłem w następujący sposób:



Jak widać oba "poprawione" przeze mnie obrazy (bo już trudno nazwać je zdjęciami) nieuchronnie zmierzają do kiczowatości, na górnym brakuje tylko jelenia na rykowisku, a na dolnym wstążki w cudownie rozmnożonych kwiatach. Brakuje i nie będzie, bo nie o to tutaj chodzi. Przeglądając zdjęcia na blogach zauważyłem bowiem, że autorzy w większości publikują je bez żadnych zabezpieczeń, ufając, że ewentualnego złodzieja odstraszy groźnie wypisana formułka o zakazie kopiowania. Nie odstraszy.


To już pisałem wcześniej. Nie ma żadnych zabezpieczeń dla tego co publikujemy na blogu. To co wyświetla się na ekranie jest już złodzieja, dlatego warto - tak jak w przypadku oryginalnego zdjęcia 6fg - publikować je w możliwie najmniejszej rozdzielczości. To też wprawdzie nie zabezpieczy przed kradzieżą, ale znakomicie ją utrudni.


Na szczęście istnieją już bezbłędne sposoby, aby zidentyfikować nasz oryginalny obraz, nawet jak złodziej przemaluje go w ponad 90%. Grafika bowiem, tak jak tekst, czy nawet audio-video, zapisywana jest w postaci niepowtarzalnego zero-jedynkowego ciągu. I te, niedostrzegalne dla nas, właściwości obrazu, a nawet jego minimalnej części pozwalają na bezbłędne ustalenie, i odszukanie naszego zdjęcia.


Pozostaje tylko pytanie: A co to daje skoro publikacja w internecie jest już w jakiejś części odstąpieniem praw autorskich? Technologia też zresztą nie pozostaje w tyle. Możemy już trójwymiarowo "wydrukować" nawet organa wewnętrzne i wszczepić je do naszego organizmu, dlaczego więc nie moglibyśmy "przedrukować" ukradzionego obrazu? Możemy, ale sprzedać go w cenie oryginału jest już nieporównanie trudniej. I o to, czyli niestety o prawa autorskie (np. w formie umowy ACTA) trzeba walczyć nadal.


To już chyba ostatni mój post o graficznych technikach fotomontażu, czy retuszu. W kolejnych spróbuję przybliżyć techniki fotografowania w 3D.

4 komentarze:

  1. Tak,tak, przybliżaj. Dość fotomontowania i psucia.
    Chociaż, takie cudne krajobrazy popsuć to też sztuka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeszcze kilka zdjęć będę musiał popsuć, aby zbliżyć się do najnowocześniejszych technologii.

      Usuń
  2. Nie bardzo rozumiem, dlaczego trzeba walczyć o ACTA, jeżeli stosowne rozporządzenia znajdziemy w odnośnych ustawach i przepisach o prawach autorskich?
    Iza Grodny (grafik)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie wynaleziono internetu, to pewnie i ACTA by nie była potrzebne.

    OdpowiedzUsuń