Jedną z ciekawszych metod psychoanalizy jest połączenie
testu Rorschacha z rozwiniętymi metodami obrazowania mózgu. W olbrzymim uogólnieniu polega on na pokazywaniu badanym określonych plam lub obrazów i badaniu ich reakcji słownej w kontekście zdetektowanych, i zanalizowanych fal mózgowych. Postęp w rozwoju sprzętu do badania mózgu spowodował, że zarzucany już test Rorschacha umożliwił bardzo specyficzne badanie osobowości nawet bez udziału i świadomości badanych.
Okazało się bowiem, że wyniki są uzależnione nie tylko od wieku, rozwoju, i doświadczenia życiowego danego osobnikam ale i od jego różnorodnych cech osobowości, jak n.p. marzeń, predyspozycji, a nawet predestynacji. Do tak uzyskanych wyników podchodzi się jednak z olbrzymią ostrożnością, bo chociaż bardzo precyzyjnie wskazują one psychofizyczne możliwości rozwojowe danej jednostki, to nie uwzględniają różnych złożonych uwarunkowań i oddziaływań środowiskowych.
W latach 1972-1973 r. zajmowałem się m.in. fotografowaniem aktów kobiecych. Prezentowane poniżej zdjęcia w oryginale były czarno-białe, jednak kilkanaście lat temu wykorzystałem je wykonując na ich podstawie kilka barwnych obrazów olejnych, a potem także kilka grafik komputerowych. Moda minęła, jednak pozostały pewne doświadczenia, dowodzące jaką siłę przekazu ma obraz "malowany światłem". Zdjęcie "645 a1" poniżej
na pierwszy rzut oka wydaje się być tylko zbiorem pewnych plam w których trudno dopatrzyć się jakichkolwiek szczegółów.
Dopiero na zdjęciu "643 a1" można się zorientować co jest cieniem, a co fragmentem ciała.
Zdjęcie "620 1a" już pozbawia nas złudzeń ukazując całe ciało modelki. Oczywiście wprawny malarz dostrzeże to wszystko czego nie ma na zdjęciu, i z tak pokazanego obrazu będzie mógł wykonać nawet "trójwymiarówkę".
No i wreszcie zdjęcie "619 a1" już bez żadnych osłonek
pokazuje jak, grając światłem, można przejść do innych form przekazu. Zanim więc zrobimy zdjęcie, przyjrzyjmy się wcześniej, czy słońce (albo inne źródło) będzie nam sprzyjać. A co wspólnego z tematem postu ma Freud? Wiadomo, że temu panu wszystko kojarzyło się z określoną częścią ciała, i niestety, miał rację, choć może niezupełnie do końca. Bo przecież bodźce zewnętrzne możemy rozpoznać i zareagować na nie, tylko wtedy, gdy już ich doświadczyliśmy. Czego wszystkim Czytelnikom życzę.