niedziela, 12 lipca 2015

Studnia, pnąca róża, i inne ...

Jak już wspominałem wcześniej ojciec zajmując się analizą wytrzymałościową materiałów technologicznych, jednocześnie wykonywał szereg fotografii zawodowych i amatorskich. Po ponad 50 latach, porządkując rodzinne archiwa znalazłem olbrzymią ilość (kilka tysięcy klatek) materiałów negatywowych, t.j. zdjęć rodzinnych, które ze względu na niską jakość techniczną nigdy nie zostały wywołane. To opisałem we wcześniejszym poście:
http://foto-anzai.blogspot.com/2015/06/z-fotografia-przez-wieki-wspomnienia-i.html#comment-form








Zdjęcia, które odtworzyłem drogą cyfrową okazały się nie tylko wspaniałą pamiątką rodzinną, ale i bogatym materiałem faktograficznym. Teraz chciałbym przedstawić kilka wątków, które najbardziej wbiły się w pamięć mnie i mojej rodzinie. Studnia (to jest zdjęcie "1204 a1" z wcześniejszego postu, pokolorowane).
To było miejsce wokół którego skupiało się życie rodzinne. Tutaj, do czasu podłączenia wodociągu, zbiegały się drogi wszystkich domowników, dwunożnych, czworonożnych, posiadających skrzydła, legalnych mieszkańców, i tych wpadających tylko na łyk wody. W upalne dni skrzypiący kołowrotek studni przyciągał wszystkich spragnionych.











A tak wyglądała studnia (jesień 1950 r.) "1203 a1" widziana od strony wschodniej. Jak widać bajeczny ogród to na razie typowa działka 18x36 m. Widać na niej głównie posadzone drzewa, w zależności od rodzaju rosnące w odległości 3-4 m od siebie. Ogółem było to kilkadziesiąt krzewów i drzew różnego rodzaju. Za kilka lat wyrośnie tu dżungla w której trzeba będzie wyrąbywać siekierą przejście do domu.









Na zdjęciu "1281 a2" (połowa 1951 r.) z "odnowy biologicznej" korzysta mój starszy kuzyn. Ja jeszcze prowadzę życie na leżąco i w pieluchach. Na zdjęciu widać prostą, jeszcze nie zarośniętą, drogę łączącą wejście do ogrodu z wejściem do domu. Za 2-3 lata nad tą wykamienowaną dróżką zawiśnie piękna pnąca róża. Róża, w zamiarze mająca zasłonić okolice domu przed ciekawskimi, okaże się pięknym pnączem, które ze względu na swoje przyczepne kolce, i szybki rozrost, będzie musiało być corocznie mocno przycinane. Po lewej stronie kilkuletnia grusza, na którą później uda się przerzucić pnącą różę, posadzoną z lewej strony.



















Tutaj, na zdjęciu "1280 a1" pozwoliłem sobie na zafałszowanie obrazu. Zdjęcie wykonane zostało prawdopodobnie na przełomie czerwca/lipca 1951 r., a więc winogrono wiszące na płocie miało jeszcze kolor żywo zielony. Żółto czerwone barwy jakie naniosłem, osiągnie dopiero za kilka miesięcy. Na razie jednak nie natrafiłem na zdjęcie z późniejszego okresu, a ponieważ pamiętam zarówno dach z pnącej róży jak i grube firany winogrona wiszącego na płotach, więc postanowiłem to wrzucić na jeden obraz. Pnąca róża rosła w połowie odległości między płotem a domem. Winogrona po kilkunastu latach zawisły na wszystkich płotach i jednym drzewie (o czym później).








Skoro jest post o studni i o życiu toczącym sie wokół niej, to nie powinno chyba zabraknąć i tego zdjęcia "1288 a1". Wprawdzie studni widać tylko kawałek, ale za to ujawniła się cała historia związana (dosłownie) ze mną. Byłem młodszy od siostry o rok i dwa miesiące, ale to ja wymyślałem zabawy i podobno tym wózkiem wyjechałem na ulicę. Jak widać mama znalazła sposób, gdy musiała na chwilę wejść do domu. Przywiązanie wózka do ciężkiego stołka załatwiało sprawę na kilka miesięcy, bo wiadomo, że paluszki malucha sprytne są ...
















Wokół studni (zdjęcie "1158 b2") ojciec najczęściej wykonywał wszelkie naprawy stolarskie. To musiał być maj 1952 r., bo widać, że rozkwitły bzy. Bzów mieliśmy dużo, prawie wszystkie poczwórne, fioletowe i białe. Pachniały zabójczo. Niestety rodzice mieli dużo koleżanek, i kolegów,  którzy wiedzieli kiedy nas odwiedzać ...







Poza miejscem przy studni ten niewielki placyk przed domem (zdjęcie 1161 a3) był jedynym miejscem gdzie można było rozstawić mały stół kilka leżaków i hamak. Tutaj, w rodzinnym gronie, jadało się obiady kolacje, desery, grało w karty, i spędzało ciepłe letnie wieczory. Obok mnie urocza, starsza ode mnie o 4 lata, kuzynka. Oczywiście w "głębi ogrodu" studnia, której specjalnie nie pokolorowałem.














To zdjęcie "1287 a1" trafiło do postu, nie tylko dlatego, że widać na nim poza studnią także kamienny garnek służący do kiszenia ogórków. Wokół studni rosły gęste mimozy i jeden krzaczek z kwiatami. W te mimozy najczęściej bezpowrotnie i w popłochu uciekały nasze psy, gdy zwietrzyły, że na końcu będą kąpane. Mieliśmy jednak jednego psa, który uwielbiał wodę i wskakiwał nawet do każdej kałuży spotkanej po drodze.





















Ze zdjęciem "1230 a1" miałem najwięcej kłopotów z odtworzeniem. Cyfrowe programy nie dawały rady, bo zdjęcie miało wszystkie możliwe wady, było: niedoświetlone, nieostre, lekko poruszone, kiepsko skadrowane, i do tego źle wywołane (klisza). Gdy jednak zobaczyłem co jest na zdjęciu to skupiłem wyobraźnię i udało się odtworzyć jedyne zdjęcie ukazujące jak pnąca róża w ciągu 3-4 lat opanowała przestrzeń kilkudziesięciu m. kwadratowych. Przerzucona przez drogę do domu rozrosła się na gruszy i niżej rosnącym bzie. Widać wyraźnie, że droga do domu została prawie zarośnięta. Obok studni rury kanalizacyjne, które zostaną wkopane do ziemi i studnia przestanie służyć w dotychczasowej formie. Woda odtąd "będzie leciała ze ściany".













"1229 a1" To jedyne zdjęcie, które zostało zrobione na zamówienie, i wywołane trafiło do rodziny. To lato 1952 r. Babcia - ta elegancko ubrana dama w woalce i długich rękawiczkach (środek lata!) - na uroczystości w Urzędzie Miasta Warszawy została uhonorowana wysokim odznaczeniem państwowym za działalność społeczną.  Za plecami siedzących przekwitłe piwonie, a za nimi dumnie wyrastające na ponad metr mieczyki. Na pierwszym planie oczko w głowie całej rodziny ... to brzoskwinia, która jednak nie miała szans w walce z trzema psami ciągle ją podlewającymi. Uschła, ustępując miejsca przyszłej piaskownicy.
















Jak już opisywałem wcześniej do Linhofa Techniki, cudownego aparatu mojego ojca, można było załadować każdy rodzaj filmu, a także materiały światłoczułe wykonane we własnym zakresie. Gdy jednak nadarzała się okazja, a nie było nic innego pod ręką, ojciec ładował do kasety filmy małoobrazkowe. Tak powstało to zdjęcie "1284 a1". Jak widać obraz utrwalił się także na perforowanej części filmu. Pokolorowałem tylko miejsca zajmowane przez pnącą różę, tak najczęściej wyglądała ta część drogi prowadzącej do domu. Jak widać studnia "robiła" też za suszarkę. Z tyłu widać jeszcze płot i furtkę, ale za kilka lat płot okryje się gęstym dzikim winogronem.  
 











To kolejne zdjęcie "1285 a1" ze znanego z wcześniejszego postu cyklu zdjęć pn. "Mam zegarek!" Przełom maja/czerwca 1959 r., na komunię poza zegarkiem, dostałem od stryja legionisty prawdziwą, lekko zminiaturyzowaną szablę (którą ojciec powiesił na honorowym miejscu na ścianie w domu), oraz taką samą czapkę legionisty. Były to akcesoria małych dzieci, których oboje rodzice służyli pod komendą Piłsudskiego. Zdjęcie trafiło tutaj, bo ... oczywiście z tyłu tytułowa studnia.
















Zastanawiam się dlaczego tyle wspomnień wywołało jedno jedyne zdjęcie samotnej studni "1204 a1". No cóż, wszystkie osoby znam i znałem ze zdjęć, i z natury, ale to jedno powoduje, że w pamięci "przewija się film" obejmujący całą dotychczasową przeszłość związaną z tym miejscem. Oczyma wyobraźni widzę wszystkich domowników, a także dalszą rodzinę, i gości, którzy bywali w tym miejscu. Niestety przyszły takie czasy, i taki dzień, że wszystkie drzewa musieliśmy wyciąć, i przeprowadzić się w inne miejsce. Na miejscu bajecznego ogrodu powstało betonowe blokowisko.
.

20 komentarzy:

  1. Cudna historia! Ciepła opowieść rodzinna skupiona wokół stałego elementu otoczenia, który pełnił ważną rolę w życiu tej rodziny. Szkoda, że zakończenie tragiczne.
    Wiesz, widok wózka przywiązanego do stołeczka dziś wzbudziłby podejrzenia o stosowanie przemocy domowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opuszczenie domu rodzinnego, i ogrodu, które właściwie były budowane od podstaw to faktycznie tragedia, którą wszyscy odchorowaliśmy.
      Przemoc wobec wózka? :) To prawda wózek i stołek był związany, ale ja i siostra byliśmy na wolności! Podejrzewam, że to był sprytny sposób, abym np. nie wlazł na stołek i nie zajrzał do studni. Mama wiedziała, że od stołka i wózka nie odchodziłem.

      Usuń
  2. ech - i historia cudna i zdjęcia :-)
    Anzai - nie tylko leżak i płot !!! a wanienka ?! taką samą z domu pamiętam, no, może była trochę większa, pamiętam jak wynosiło się do kuchni i się nas tam kąpało ... w łazience była długa, poniemiecka wanna ale nieczynna, nie było się w niej jak kąpać a poza tym to było 3 piętro, poddasze , zimą w łazience koszmarnie było zimno, kąpało się w ciepłej kuchni. Taka trochę mniejsza wanienka stała pod stołem, była nazywana szaflikiem i myło się w niej naczynia ... to był mój obowiązek, och jak ja nienawidziłam tego mycia, najpierw "z pierwszego" a potem płukanie. Z PIERWSZEGO TO ZAWSZE TŁUSZCZE PŁYWAŁY I LEPIŁY SIĘ DO RĄK, POTEM BYŁ LUDWIK (caps) może zresztą był już wcześniej , tylko nas nie było stać ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jeszcze więcej wspólnych wspomnień będzie nas łączyło. Też pamiętam te kłopoty z brakiem ciepłej bieżącej wody. Wprawdzie dość szybko ojciec zmontował nawet prysznic, ale wcześniej trzeba było tę wodę podgrzać, i napełnić wyżej zawieszony pojemnik. Jednak gdybym tylko mógł to bez wahania bym wybrał tamte czasy. Ludzie jacyś inni byli, bardziej życzliwi ...
      Ludwika pamiętam, ale jeszcze bardziej niebieski proszek "IXI" i kremowy "E", trudno było je dostać, ale prały nieźle, tylko z dłoni robiła się ... pralka.

      Usuń
  3. Piękne takie wywoływanie (dosłownie i w przenośni) własnej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonałe określenie: "Wywoływanie własnej historii". To nie tylko piękno, ale i potężny szok, wywoływać postacie, które już dawno nie żyją, i nigdy siebie nie widziały na tych zdjęciach.

      Usuń
  4. Mam ogromny sentyment do studni. Bardzo mi się podobają i są niezwykłym naturalnym powiewem historii. Ostatnio na spotkaniu z przyjaciółką miałam okazję podziwiać na żywo taką starą studnię, z której co prawda za pomocą pompy, ale jednak nadal czerpana jest woda. Głownie do podlewania ogrodu. Byłam po prostu zauroczona widokiem tej studni, a tutaj u Ciebie fantastyczne zdjęcia i to nie tylko studni. Super pomysł z tym wywołaniem starych zdjęć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem wiele wątpliwości, czy warto "ożywiać" takie zapomniane, nigdy nie wywołane zdjęcia, ale już po kilku pierwszych wiem, że to był dobry pomysł. Co prawda autorem tych zdjęć (i kilkuset innych!), był głównie mój ojciec, który uznał - całkiem słusznie - że nie nadają się do wywołania, ale myślę, że jakoś pogodzę ten konflikt z "prawami autorskimi" :)
      Dziękuję za wizytę, byłem też na Twoim blogu, ale na razie wchłaniam te cudności, które tam masz.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Przemierzając ścieżki sieci trafiłam na zdjęcia studni i po prostu musiałam się do nich odnieść słownie. Teraz już wiem skąd Twoja (teraz to wiem) rewizyta w moim maleńkim wirtualnym świecie... Miłego dnia Anzai :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, z mojej strony też miała to być tylko rewizyta u Ciebie, ale widzę, że kwiaty, chmury, krajobrazy itp. także i Ciebie interesują.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Jestem zafascynowana fauną florą i kosmosem. Co do róż to one mają w sobie coś niezwykłego, coś co mnie od zawsze intryguje. Piękno zaopatrzone w kolce... Delikatność i możliwość zranienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie to ujęłaś ... "Piękno zaopatrzone w kolce... Delikatność i możliwość zranienia..." To prawda. Nic tak nie boli jak cios wymierzony przez osobę delikatną. :)

      Usuń
  7. Osoby delikatne raczej nie chcą ranić. Jednak wrażliwość powoduje, że ranienie staje się pewnego rodzaju asekuracją, ucieczką od własnych uczuć, odczuć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu. Przepraszam, że dopiero teraz Ci odpisuję. Wiele razy się do tego przymierzałem, ale nie bardzo wiedziałem jak to zrobić, bo w tych kilku wyrazach zawarłaś prawie całe moje życie.

      Usuń
  8. Trafiłam tu przypadkiem i zobaczyłam przecudne zdjęcia, którym dano nowe życie, piękną historię o miejscu, ludziach i ich zwyczajnym życiu i o tym jak czas przemija nieubłaganie. Myślę, że pisał to ktoś wrażliwy i otwarty na piękno. Też lubię stare zdjęcia i stare domy. Wyobrażam sobie jak Ci ludzie żyli, jak spędzali czas na co dzień, o czym marzyli skrycie. Zdjęcia bardzo mi się podobają i uważam, że bezdyskusyjnie zasługują na nowe życie ;) Pozdrawiam i zapraszam w moje skromne blogowe progi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od ponad 50 lat zajmuję się fotografiką. Wykonałem wiele prac, które były wyróżniane i nagradzane na wielu wystawach w Polsce i za granicą, ale te pokolorowane, zatrzymane w kadrze przed ponad 60 laty, nigdy nie wywołane, są dla mnie najcenniejszymi pamiątkami.
      Dziękuję za miłą wizytę.

      Usuń
    2. Proszę bardzo. Jeszcze nie raz tu zawitam. ;) Fajnie poznać kogoś kto ma podobne pasje i patrzenie na świat do mnie ;) Pozdrawiam

      Usuń
  9. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawie to zosatło opisane.

    OdpowiedzUsuń