https://www.google.pl/search?q=ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82+cysters%C3%B3w+w+krzeszowie+obrazy&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=LN_OUYCvEcfdsgbY4oDwAw&ved=0CCwQsAQ&biw=1280&bih=909
Oczywiście nie chodzi o porównanie jakości zdjęć, bo dzieli je kilkadziesiąt lat i wiele epok rozwoju technik fotograficznych. Nie chodzi też o porównanie tych samych elementów wyposażenia kościoła, które uległy zmianie ... raczej na gorsze. Jak widać z ambony usunięto zabytkowe płaskorzeżby i intarsje, a wystrój kościoła zmienił się zgodnie z wystrojem nowej Rzeczypospolitej Polskiej, t.zn. 30% inwestycji znalazło się w prywatnych kieszeniach wykonawców.
Ze zdjęciem tym wiąże się mój pierwszy romans ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. Otóż w kilka miesięcy po wykonaniu przeze mnie zdjęć, z kościoła zrabowano wiele cennych przedmiotów, obrazów i rzeźb, które nie były zarchiwizowane. Milicja dość szybko podjęła dochodzenie, i dość szybko w różnych częściach Polski, oraz w KDL-ach (Kraje Demokaracji Ludowej) znaleziono podobne przedmioty, których nijak nie dawało się zidentyfikować.
Na apel władz przesłałem swoje zdjęcia, i okazało się, że to jest właśnie to. Odkupiono ode mnie negatywy, i tak zaczął się mój debiut w zawodzie archiwizatora zabytków. Skończył się jednak jeszcze szybciej, bo w kilka miesięcy później zapragnąłem uwiecznić wnętrza Ratusza Gdańskiego. Zrobiłem to jednak tak niefortunnie, że moimi działaniami zainteresowała się ochrona, która podejrzewając (chyba na podstawie oceny sprzętu - dysponowałem Praktisixem z wymienną optyką), że fotografuję systemy alarmowe, zawiadomiła milicję.
Zanim mundurowi z Gdańska porozumieli się z mundurowymi z Jeleniej Góry skonfiskowano mi aparat i filmy i zaproponowano nocleg "na dołku". Wprawdzie nocleg milicyjny dość szybko zamienił się na hotel i "uścisk ręki" Komendanta KWMO, ale niechęć pozostała. Z archiwizatora stałem się więc zwykłym fotoamatorem. No może nie do końca takim zwykłym, bo w nagrodę załatwiono mi zamówienie na wykonanie czarno białych zdjęć do Przewodnika po Gdańsku.
Z tego okresu pozostało mi przyzwyczajenie, aby robiąc wnętrza zabytkowych gmachów dbać o szczegóły, bo to się zawsze może przydać. Oczywiście zdjęcia, które załączam nie są akurat przykładem na oddanie szczegołów. Nie posiadam już negatywów, a digitalizacja zdjęcia czarno białego wykonanego przed ponad 40 latami tylko pogarsza ogólny odbiór. Jednak jak dotąd bowiem nie znalazłem podobnych zdjęć wykonanych w t.zw. "świetle zastanym", które by obejmowały tak znaczną powierzchnię.
No cóż, aparat "Praktisix" z przystawką, to format 6x9 cm, a dodając do tego wymienną optykę, film drobnoziarnisty 10 DIN, czas ok. 2 sek., i specjalną obróbkę fotochemiczną można było uzyskać kąt obiektywu i rozdzielczość o jakiej jeszcze dzisiaj mogą marzyć właściciele najdroższych aparatów. Dla porównania poniżej wklejam serię kolorowych zdjęć ratusza ze strony:
http://pl.tripadvisor.com/ShowUserReviews-g274725-d287916-r132241374-Town_Hall_Ratusz-Gdansk_Pomerania_Province_Northern_Poland.html
i kilka moich czarno białych. Plafon zamieściłem w poprzednim poście.
Wrrrr.... najpiękniejsze zdjęcie kręconych schodów z żyrandolem zepsułeś napisem "foto-anzai". Dlaczego to robisz? Nie można tego napisu dać, jak "pan Bóg przykazał" w dolnym rożku? Musi bić po oczach w samym środku obrazu? Wrrrr.....
OdpowiedzUsuńBet, miałaś rację. Co prawda też tak myślałem od początku, ale nie chciałem zmieniać koloru napisu, a dla żółtego tam w rogu było za jasno ...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTwoje, Anzai, czarno białe zdjęcia ładniejsze od tych, co pościągałeś.
Wiesz alEllu, ludzie chyba tak mają, że nigdy się im nie dogodzi. Jak robiłem czarno białe to podobały mi się, i marzyłem o kolorowych. Jak zacząłem robić kolorowe, to mi tak zbrzydły, że z przyjemnością oglądam właśnie te czarno białe. Coś w tym chyba jest, tak jak w tych starych trzeszczących płytach winylowych.
UsuńTeż pamiętam marzenie o kolorowych zdjęciach. Zazdrośnie wtedy oglądałam zdjęcia zagranicznych kuzynów wykonane polaroidem.
UsuńPolaroid mnie nie wciągnął, bo zawsze marzyłem, żeby zobaczyć co tam jest w środku tej "fotografii kolorowej"? I zobaczyłem. Żadnego ze swoich zdjęć nigdy nie oddałem w ręce zakładu fotograficznego, czy grafików. Ku rozpaczy rodziny łazienka i część przedpokoju stały się moim laboratorium.
UsuńDla mnie polaroid to były "czary - mary". Nie mogłam się nadziwić, że zdjęcie wyskakuje z aparatu.
UsuńAle większe "czary - mary" miałam, gdy brat mnie prosił o ujmowanie zdjęcia szczypczykami i kiwanie nim w płynie jakimś, aż wyjdzie obraz. Z czasem ja decydowałam, jak długo kiwać. U nas też łazienka była stale zajęta, a okno w łazience zasłonięte kocem.
Pewno Cię to zdziwi, bo wywoływanie zdjęć kolorowych odbywa się w całkowitej ciemności (papiery są wrażliwe na wszystkie barwy!). Zresztą nawet gdyby można było podejrzeć jakimś obojętnym dla papieru światłem, to i tak byś nic nie zobaczyła, bo w pierwszej kąpieli obraz wywoływał się czarno biały (luminancja), w przerywaczu wszystko szarzało, a dopiero pod koniec odbielania wyłaniał się obraz pierwszej warstwy barwnej. Wtedy z reguły każdy robił drugie zdjęcie zakładając , że to się zepsuło. A tymczasem proces trwał dalej, dopiero po utrwalaniu, garbowaniu i solidnym płukaniu można było zdjęcie obejrzeć. Cały proces wstępnej obróbki jednego zdjęcia trwał ok. 40 min. Nuda, nuda, nuda ... Ale dopiero po wysuszeniu piękne, piękne, piękne.
UsuńTak... po omacku? W ciemno? To nieciekawe. Fajnie widzieć, jak obraz w tych kwasach się wyłania. Uwielbiałam to.
UsuńNo pewnie, że to było wrażenie niesamowite. Wkładamy białą kartkę papieru do wody, i po kilkunastu sekundach coś się pojawia, ciemnieje, i wreszcie wyłania się obraz. Początkujący z reguły wtedy wyciągali zdjęcie z wywoływacza, a tymczasem należało zgodnie z instrukcją przytrzymać, doczernić, wyciągnąć szczegóły ...
UsuńPrawdziwe czary zaczynały się dopiero podczas maskowania, czyli doświetlania, czy rozjaśniania.
W kolorach (poza Fotolabami) to wszystko niknęło w ciemnościach.
Gratuluję Ci, Anzai, że Twoja pasja rozwinęła się w perfekcyjne zawodowstwo! U mnie było to samo, gdy z uzdolnionego amatora estradowego, prawie 30 lat temu, zostałem formalnie uznany za zawodowego artystę. Jest to bowiem najbardziej racjonalna ścieżka rozwoju, choć wymaga ustawicznej edukacji i... pokory wobec własnych niedoskonałości, które trzeba systematycznie korygować.
OdpowiedzUsuńserdeczności
Gdyby literalnie trzymać się definicji podstawowego miejsca pracy, to ani jednego dnia nie pracowałem w zawodzie fotografa. 20 lat to psycholog w zawodzie pedagoga (albo odwrotnie), i drugie 20 lat to elektronik w zawodzie grafika/informatyka. Ale dzięki za uznanie. Zresztą w jakimś sensie zawsze nadzorowałem tę dziedzinę.
OdpowiedzUsuńTwoja "droga do sukcesu" bardziej mi imponuje, ale czasu nie da się zawrócić.
Mój zawód, zostałe kiedyś określony jako diabelski. Szybkie spalanie, życie na walizkach, watroba w opałach itp.
OdpowiedzUsuńJednakże przepadam za tym!
Od 1993 r. do 2006 r. jako informatyk/elektronik m.in. zabezpieczałem przebieg imprez artystycznych i estradowych. Bardzo mile (może nawet najmilej) wspominam ten okres, ale niestety dzisiaj sprzęt jest tak zautomatyzowany, że sam goli, p..doli, krawaty wiąże, i przerywa ciąże. Teraz naprawiam wszystko co ma w sobie procesor, takie czasy ...
OdpowiedzUsuńAnzai, Twoje zdjęcia są świetne, co oko, to oko!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę ... ale to było prawie 50 lat temu.
OdpowiedzUsuńprzytuptałam tu od Bet - podziwiam zdjęcia, ale miałeś i masz zacięcie. Te dawne zdjęcia to prawdziwe perełki a u Ciebie kopalnia cała
OdpowiedzUsuń-------------------------
upsss - Anzai zestawiłeś dwie różne ambony :)
- Twoja na fantastycznym starym zdjęciu to ambona z kościoła Św Józefa, teraz jest przepięknie konserwowana i doprowadzona do stanu pierwotnego, cała w niebieskościach
- ta druga to z Bazyliki Łaski
sorry, za uwagę
Malinko, witam w mych progach tak wybitnego znawcę i jednocześnie fotografa (fotoagrafkę? ;) ). Chyba masz rację, że coś pokręciłem, bo sam zauważyłem, że coś mi nie pasowało. Założyłem jednak, że styl jest ten sam więc można porównać co i jak kiedyś konserwowano. Niestety nie pamiętam ówczesnych kolorów wnętrz w klasztorze Cystersów (chociaż robiłem też zdjęcia kolorowe). Dobrze więc, że wniosłaś tak istotną poprawkę. Dziękuję i buziam.
Usuń